Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

13 stycznia 2012

Poświątecznie

Święta, święta i po świętach. Z choinki tak się już sypało, że trzeba ją było w sobotę rozebrać.. A szkoda. Tak lubię jej widok w naszym domu. W tym roku ubrana była tylko w ozdoby naszej roboty.


Prawie. Na czubku był nowy zakup - gwiazda (mimo usilnych nalegań męża, by tak jak parę lat temu wisiała tam czapka Ani.. Przegłosowali mnie wtedy, a Ancia mała była, i wtedy jej się to bardzo podobało.. ;) teraz miałam już sprzymierzeńca w jej osobie) oraz nieśmiertelne gołąbki od mojej przyjaciółki otrzymane jeszcze na studiach. Niestety okazało się, że gołąbki są jednak śmiertelne. Pierwszy upadek choinki (Stasiowy) przeżyły bez szwanku, w drugim (Anusiowym) jeden z gołabków stracił głowę.. :((
Dobrze, że zrobiłam zdjęcia.

Załączam fotorelację z naszych przedświątecznych poczynań:

Jak co roku robiliśmy łańcuchy. Ja pomagałam Stasiowi, a tym razem zdjęcia robiła Ania.


Staś swojego łańcucha nie chciał wieszać jako ozdoby. Widział dla niego inne zastosowanie :)


 Przypomnieliśmy sobie o takim prostym i miłym tworzywie jakim jest wata.


Pocieszaliśmy się więc sztucznym śniegiem na kartce, a Staś urządził nawet wielkie wożenie "śniegu" swoją wywrotką. 
W celu zaśnieżania domowej przestrzeni ozdobiliśmy sobie również okna. 
Smutna taka zima bez śniegu..


Zanim pojawiła się prawdziwa i pachnąca dzieciaki zrobiły papierowe choinki.


Dla Babć jako prezenty z okazji Świąt , Ancia robiła korale według własnej koncepcji. Ja natomiast cieszyłam się z ćwiczenia paluszków i trochę też babciom zazdrościłam tych podarunków..



 Oczywiście były też pierniczki, tym razem zupełnie samodzielnie robione przez dzieci. 
Co roku korzystamy z tego przepisu.
Moją rolą było dostarczanie składników i wkładanie ich do pieca.
I robienie zdjęć ;)
Oraz.. 
oraz pilnowanie Stasia, by przy swojej ekspresji nie wykorzystał całego ciasta według własnych pomysłów w pewnym momencie zupełnie niepierniczkowych..



Ulepiliśmy też 115 pierogów. Dwadzieścia parę z mięsem dla Stasia, reszta z kapustą i grzybami czyli z niezastąpionym farszem mojej babci. Anusia dzielnie pomagała ćwicząc swoje paluszki .. i wyjadając farsz :)
Wigilia odbyła się u nas - tak jak pisałam wcześniej - po raz pierwszy. Wspólnymi siłami udało się przygotować wszystkie potrawy oraz przystroić mieszkanie i stół. Dla dzieci, zwłaszcza Ani, było to wszystko dużym przeżyciem. Uroczyste układaniem serwetek, sztućców, rozkładanie talerzy oraz nakrycia dla niespodziewanego Gościa były jej zadaniami, które wykonywała z dużym namaszczeniem. Stasio co prawda miał inną koncepcję na układ naczyń na naszym stole, ale w końcu udało się dojść do porozumienia w tej sprawie ;)
W naszym żłóbku pojawił się mały Pan Jezus. Ania była zachwycona i chciała by żłóbek stał przy jej nakryciu, tak by mogła stale patrzeć na "Małego Jezuska". 


Figurka Małego Jezusa pojawiła się w naszym żłóbku w związku ze zbieraniem sianka dobrych uczynków. Ostatecznie nie zbieraliśmy siana, które okazało się zbyt kłopotliwe, ale wkładaliśmy kartki z dobrymi uczynkami do specjalnego pudełka. 
Nie sprawdziła się za to w tym roku książka "Wszyscy na Ciebie czekamy" - jak to się mówi, odgrzewane kotlety już tak nie smakują... 
Szczególne w tym roku było za to śpiewanie kolęd. Ania umiejąca już czytać i dosłownie połykająca książki (otrzymaną po choinkę "Co to znaczy.." Grzegorza Kasdepke pochłoneła w połowie w Wigilię) nie odpuszczała nam nawet siódmych i ósmych zwrotek kolęd, które wydawało nam się, że przecież dobrze znamy. 
Świąteczny spokój został niestety zmącony przez podziębienie Antosia - na szczęście obyło się bez szpitala i antybiotyków. Bałam się, że to już zapalenie oskrzeli.. Dzięki Bogu Maluch już zdrowy i na środowej wizycie lekarskiej okazało się, że wagowo pobił Stasia o całe kilo dziesięć.

Fajnie jest patrzeć jak dzieci rosną i dojrzewają - bardzo tego w te Święta doświadczyłam :)

1 komentarz:

  1. Piękne mieliście Święta.
    U nas z choinką było podobnie: powiesiliśmy ozdoby wykonane przez dzieci plus trochę kupnych ozdób, ale takich otrzymanych w prezencie.
    Resztę pomysłów mam nadzieję zrealizować w przyszłym roku :)

    OdpowiedzUsuń