Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

28 stycznia 2014

Wykopaliska archeologiczne w myśl neurodydaktyki - Starożytna Grecja

W myśl zasad neurodydaktyki staram się urozmaicać naszą naukę działaniami sensorycznymi, najlepiej związanymi z dotykiem i rozwiązywaniem problemów. Podczas poznawania Starożytnej Grecji (w klasie III, chociaż teraz w klasie IV również do niej wracamy) wymyśliłam taką oto zabawę, jako przerywnik bardziej tradycyjnych metod nauczania. Związane to było również z wielkim zainteresowaniem Ani archeologią. Przy okazji jest to zabawa również bardzo atrakcyjna dla Stasia (w zeszłym roku), a teraz na pewno i Antosia - chociaż jeszcze nie próbował.

Z ceramiki starożytnej Grecji wybrałam trzy, dosyć podobne amfory wykonane stylem czarnofigurowym. Zdjęcia pochodzące z Wikipedii dopasowałam do mniej więcej jednego rozmiaru, tak by naczynia  nie różniły się wielkością. Wydrukowałam je, zalaminowałam, następnie wycięłam wzdłuż kształtów.




Następnie złożyłam wszystkie trzy razem i pocięłam na części (puzzle) tak by każda waza składała się z kawałków o mniej więcej takich samych kształtach. Miało to na celu utrudnienie pracy, by ułożenie wazy znalezionej w kawałkach podczas "wykopalisk" nie było za łatwe.







Kolejną czynnością było stworzenie wykopalisk. Ponieważ pora roku nie sprzyjała zabawie w paskownicy posłużyłam się miejscem pracy w zaciszu domowym.
Przygotowałam dwie miski - dla każdego z dzieci. Włożyłam do nich różne "archeologiczne" znaleziska i zasypałam "piachem". Znaleziskami może być dosłownie wszystko, byle były one dostosowane wielkością do naszego stanowiska pracy i dały się ukryć pod "ziemią". Znalazły się więc tam zarówno tzw. "śmieci" jak i bardziej "cenne" przedmioty - czytaj "starodawne" wisiorki i biżuteria, dawne monety, tajemnicze pudełeczka, ceramiczne figurki . Wrzucajcie co tam w domu znajdziecie. Dzieci ucieszą się z każdej znalezionej rzeczy, przynajmniej moje dosłownie wszystkim były zachwycone.

Tak wyglądały przygotowane "znaleziska" przed zasypaniem:



Oczywiście dodane zostały również pocięte części amfor greckich. Jednak wymieszane, tak by dzieci ukłądając puzzle musiały ze sobą współpracować przy ich kompletowaniu.

Ponieważ nie lubię piasku w domu zastąpiłam go mąką, kaszą manną, płatkami owsianymi i kaszą jaglaną. Specjalnie dobrałam różne struktury by odczucia sensoryczne były ciekawsze. Ale też by odkurzacz poradził sobie z posprzątaniem po wykopaliskach.

Ponieważ wcześniej rozmawialiśmy o archeologii dzieci wiedziały, że szukając dawnych przedmiotów należy robić to ostrożnie i delikatnie. Dostarczyłam im "specjalistycznych narzędzi" do wyszukiwania w postaci różnych pędzelków, małych łopatek, łyżeczek, patyczków etc.



Pierwsze znaleziska :)


I kolejne.


Pod koniec pracy pomyśleliśmy o fartuszkach. Okazało się też, że przydatne będą dodatkowe sprzęty do wyszukiwania ;)

Na koniec zostały wspólnie ułożone greckie amfory ze znalezionych na obydwu stanowiskach archeologicznych części naczyń.



Myślę, że zaletą tej zabawy jest możliwość dostosowywania jej do aktualnych potrzeb edukacyjnych. "Zakopać" możemy przecież wszystko, czy będą to prehistoryczne narzędzia, starożytne misy, średniowieczna biżuteria czy kości dinozaura. Ten ostatni pomysł na pewno zrealizujemy, ponieważ rośnie nam kolejny miłośnik tych prehistorycznych gadów :)

18 stycznia 2014

Żyjemy :)

Witajcie po dłuuuuuuuuuuuugiej przerwie :) Mam nadzieję, że ten post zmobilizuje mnie do powrotu do pisania. W sumie zabierałam się już wiele, wiele razy, ale jak widać z marnym efektem.
Nadal kontynujemy edukację domową, chociaż sporo się w naszym życiu zmieniło.
Mały Antoś okazał się być bardzo absorbujący i na bloga czasu brakowało.
Zmieniliśmy szkołę - teraz jesteśmy u Państwa Sawickich. Ania jest w czwartej klasie, a za rok oficjalnie do domowego przedszkola wyruszy Staś. Oczywiście wczesne nauczanie jak najbardziej praktykujemy, więc dokonaniami chłopców również chciałabym się dzielić.
Przeprowadziliśmy się - z dużego miasta, no co tu kryć, ze stolicy, do małego miasteczka pod Warszawą. I jest wspaniale.
Przybywa nas - kolejny mały Kosik w drodze, premiera we wrześniu ;)
Oczywiście dużo się dzieje. Cały czas dokumentuję nasze poczynania. Mam nadzieję, że te najcenniejsze i warte podzielenia uda mi się tutaj zamieścić. Przeprowadzka trochę nas przystopowała, ale mam wrażenie, że udało się nam w końcu rozkręcić i wracamy do życia ;)
To tak w wielkim skrócie.
Pozdrawiamy serdecznie i do usłyszenia niedługo!