Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

29 stycznia 2012

"Karty Ortomagiczne - polisensoryczne utrwalanie poprawnej pisowni"

To tytuł zestawu edukacyjnego do nauki ortografii Wydawnictwa Pedagogicznego Operon.
Dostaliśmy go już jakiś czas temu od naszych Kochanych Kumów - jeszcze raz pięknie dziękujemy.
Karty te są częścią Programu Edukacyjno-Terapeutycznego Ortograffiti. Ania dysleksji nie ma, ale do nauki ortografii karty owe służą nam wspaniale.

Zestaw składa się ze 144 kart (po 24 na każdą trudność ortograficzną: ó, u, h, ch, ż, rz)  wielkości mniej więcej standardowych kart do gier typu brydż oraz odpowiadających im pasków (4 paski na stronie A4) z taki samymi wyrazami znajdującymi się na kartach. Wygląda to tak:



Naszą ulubioną formą zabawy jest zgadywanka, jaką kartę wylosowała jedna z grających osób.
Mamy plik kart z daną trudnością ortograficzną np. z "ó". Jedna z osób bierze pierwszą kartę z góry i nikomu jej nie pokazując sprawdza, jakie jest na niej słowo. Pozostali uczestniczy mają za zadanie odgadnąć, co to za wyraz zadając pytania o właściwości, cechy tej rzeczy, osoby, zwierzęcia czy zjawiska. Np. czy to jest u nas w domu (najczęstsze pytanie ;)), czy to jest żywe, duże, małe, z drewna, metalu, czy to znajduje się w lesie, mieście, wodzie, czy to jest osoba, zawód etc. itd. itp. Można zadawać wszelkiego typu pytania (o wygląd, przeznaczenie, kolor etc.), ale odpowiadamy tylko słowami TAK lub NIE. Jedyną informację, której sobie udzielamy na poczatku jest podanie z jaką trudnością ortograficzną jest to wyraz. Bawić się tak można wszędzie: w domu, samochodzie, na spacerze, nawet na przyjęciu z okazji Dnia Babci, co miało u nas ostatnio miejsce. Po odgadnięciu danego hasła, zawsze oglądamy każdą kartę, by lepiej zapamiętać poprawną pisownię. Jesteśmy zawsze bardzo ciekawe, jak dany wyraz został narysowany, by zawrzeć w nim konkretną trudność ortograficzną. Bardzo sprzyja temu rysunek połączony z danym słowem w zabawny sposób.

Druga forma naszej pracy z tym materiałem polega na losowaniu przez Anię dwóch kart A4 z paskami (jeszcze ich nie wycięłyśmy). Następnie ja robię z nich kopię, by Ania mogła swobodnie pisać po nich kolorowym markerem. To ćwiczenie pozwala nie tylko zapamiętać pisownię danego wyrazu poprzez bodźce wzrokowe i dotykowe, ale jest również dla nas formą doskonalenia pisania i zasad łączenia ze sobą poszczególnych liter, z czym Anulka ma jeszcze problemy.




Autorki Marta Bogdanowicz i Małgorzata Różyńska wymieniają jeszcze szereg innych metod na pracę z "Kartami ortomagicznymi" m.in.: Czarny Piotruś (po dwie karty z tą samą trudnością ortograficzną i jedną dowolna nieposiadającą pary), Memo, Bingo, Flash card, Kalambury, Rodzinki (grupowanie kart według różnych kryteriów), Niespodzianka (umieszczamy kartę z problemowym wyrazem w widocznym miejscu, po paru dniach zmieniamy jej miejsce tak by zaskoczyć dziecko pozytywne emocje przy odnalezieniu karty pomagają w lepszym zapamiętaniu jej pisowni) i inne.

Paski z wyrazami można używać polisensorycznie czyli wielozmysłowo. Dane słowo na paskach można pisać palcem (a nie tylko długopisem czy mazakiem), wyklejać go plasteliną lub innym tworzywem i czytać przy tym słowo na głos.


Jest to jedna z pomocy naukowych wspaniale spełniająca wymogi neurodydaktyki, o których pisałam wcześniej.

Wracając natomiast do naszej "Aktywnej ortografii" stwierdzam, że metoda działa. Po sesji z daną trudnością ortograficzną Anulka potrafi spisać zasady jej pisowni bezbłędnie. Nie mogłam się oprzeć by jej choć trochę nie sprawdzić..

23 stycznia 2012

Aktywna ortografia

Klasa druga więc nadszedł czas na ortografię. Na szczęście Ania dużo czyta i to na pewno jest pomocne przy nauce zasad poprawnej pisowni. Chociaż tak przy okazji to mam ostatnio problem by ją odgonić od książek, o zgrozo. Czyta jak się tylko obudzi, czyta do jedzenia, w ciągu dnia, wieczorem i na dobranoc, na swoim łóżku ma kupkę składająca się zwykle z jakichś 6-8 pozycji.. Czasami ciężko zachęcić ją do innej aktywności.
Wracając do ortografii, zastanawiałam się jak w atrakcyjny sposób poznawać jej zasady. Różne pisma, gazetki czy zeszyty do jej nauki nie wzbudzają u Ani zainteresowania, wręcz przeciwnie budzą odrazę. Dlatego, że trzeba w nich pisać, a tego moje dziecko nie lubi szczególnie. Widzę w tym dużo swojej winy. Niestety wcześniej nie ćwiczyłyśmy zbyt często mięśni dłoni, motoryka mała była nam obca. Dopiero przy Stasiu odkrywam, jak wiele jest ciekawych i fajnych zabaw pomagających później przy nauce pisania. Na szczęście Ania tymi stasiowymi aktywnościami jest zainteresowana i razem ćwiczą swoje łapki, poza tym przecież codziennie coś pisze, więc pomalutku, pomalutku jakoś idzie. Jednak to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Mój tygrys lubi brykać i czytać :)

Ponieważ lubi brykać wymyśliłam sobie, że można to skakanie połączyć z ortografią. Byłaby to nauka zgodna ze wskazówkami neurodydaktycznymi.
Poprosiłam Anię by na dużych kartkach A4 z bloku technicznego napisała wszystkie ortograficzne litery, czyli: ó,u, ż, rz, h, ch. Następnie kartki te zalaminowałyśmy. W ten sam sposób potraktowałam spisane również na kartkach A4 zasady ortograficzne dla każdej z wymienionych liter.
Zasady służą powtórzeniu. Natomiast litery kładziemy na podłodze w pewnej odległości od siebie.
Zabawa polega na mówieniu przeze mnie słowa z trudnością ortograficzną np. jaskółka, stół czy fartuch, a Ania skacze na odpowiednią (poprawną w założeniu) literę i tłumaczy zasadę pisowni. Jaskółka - wyjątek, stół bo stoły, fartuch bo końcówka -uch. Ale najważniejsza jest poprawność odpowiedzi, wyjaśnienie pisowni, jeśli Ania go nie pamięta, mówię ja. Na razie bawiłyśmy się tylko w słowa dotyczące danych par liter (u-ó, ż-rz, h-ch) ale myślę, że gdy poznamy lepiej zasady ortograficzne, będziemy mogły rozłożyć na podłodze wszystkie plansze. Będzie więcej skakania i pewnie więcej śmiechu i zabawy.

Oczywiście pomiędzy wypowiadanymi przez ze mnie słowami jest dzikie bieganie i ganianie się rodzeństwa, tym sposobem Staś też jest zadowolony, a ja mam nadzieję, że w jego głowie również trochę tej wiedzy zostanie.

22 stycznia 2012

Motywacja

Jak motywować swoje dziecko do nauki. Ciągle o tym rozmyślam... Kiedy idziemy według podręcznika Ania szybko się nudzi. Pisanie trwa w nieskończoność i nawet najprostsze zadania bez stałego motywowania i przynaglania ciągną się i ciągną. I niezbyt pomagają tablice motywacyjne, zdobywanie serduszek, nagród, słodyczy czy innych niespodzianek. Jeśli robimy cokolwiek innego, co sama wymyślę lub podam w inny sposób treść z podręcznika, idzie jak z płatka.
Problem tkwi w tym, że obawiam się za bardzo odbiegać od planu szkolnego i martwię się, czy idąc własnym torem nie zaszkodzę Ani w... zdaniu egzaminu. No właśnie! Te nieszczęsne egzaminy paraliżują mnie. A na jednoczesne przerabianie podręczników i własne pomysły czasu nie starcza. Więc tak lawiruję, trochę tego, trochę tamtego.. A przecież nie o taką szkołę mi chodziło.. Wiem, że problem tkwi też w umiejętnym rozplanowaniu materiału, harmonogramie dnia i tygodnia. Pracuję nad tym ale przyznaję, logistyka to nie jest moja mocna strona. Harmonogram tygodniowy powstał we wrześniu, jednak jego realizacja trochę się rozmywa. Mamy co prawda do czego dążyć. Dobre i to ;) Najgorzej idzie z pozycją pierwszą czyli rozłożeniem materiału w czasie, zbyt odległe terminy i plany przerastają mnie. Jestem zadaniowa i zupełnie nie widzę spraw w dalszej perspektywie. W obliczu edukacji domowej nie jest to zbyt dobre. Ale pracuję, szukam, staram się doskonalić nasz system nauczania.
O procesie uczenia się fenomenalnie pisze pani Marzena Żylińska na swoim blogu.
I w ten sposób dodaje mi odwagi by od stricte podręcznikowego uczenia uciekać. Potwierdza się to również w moich obserwacjach. Kochany mąż kupił mi na gwiazdkę laminator. Ania również bardzo się zainteresowała tym urządzeniem i koniecznie chciała mi pomóc przy tworzeniu materiałów dla niej. I faktycznie - zgodnie z zasadami neurodydaktyki - pomoce naukowe wspólnie zrobione od razu przyniosły efekty. Po pierwsze Ania od razu chciała je wypróbować, po drugie bardzo wiele nauczyła się podczas samego ich robienia, po trzecie była chętniejsza do pracy z nimi też później.

Neurodydaktyka to nowe podejście do nauczania w świetle badań nad pracą mózgu.
Pani Marzena jako czynniki pomocne naszym mózgom w procesie uczenia się wymienia:
- łączenie wiedzy kognitywnej z emocjami i aktywnością ciała
- bezstresową przyjazną atmosferę
- praktyczne znaczenie/zastosowanie poznawanego materiału
- poznawanie raczej przez wzrok a nie słuch (ułatwia zapamiętywanie)
- poznawanie przez dotyk rąk (ręce mają w mózgu bardzo dużą reprezentację, ich aktywność pobudza więc wiele struktur neuronalnych)
- możliwość odniesienia poznawanego materiału do własnych doświadczeń
- rozwiązywanie problemów i przetwarzanie informacji zamiast reprodukowania
- praca w grupie

Ten ostatni czynnik jest dla ED trochę trudniejszy do spełnienia. Jednak pozostałe są bardzo inspirujące i zachęcam do nich gorąco. Postaram się w kolejnych postach podawać parę przykładów pracy jakie obmyśliłam próbując zastosować te wskazówki.

Proszę też o Wasze komentarze i wskazówki, jak motywujecie dzieci do pracy, jak planujecie ich naukę, harmonogram dnia etc. Będę wdzięczna za wszelkie uwagi.


Wydrapywanka 2012

Chcę się z Wami podzielić naszą noworoczną wydrapywanką :)
Bardzo mi się ta metoda plastyczna spodobała.
To będzie taki post na szybko ;)

Najpierw Anusia pokolorowała kartkę papieru kredkami świecowymi. Ponieważ zmęczyła się, resztę zrobiła dnia następnego. Reszta oznaczała pomalowanie kartki czarną farbą, a następnie po jej wyschnięciu wydrapanie rysunku dowolnym narzędziem. U nas w użyciu były: wykałaczki, patyczek do szaszłyków, widelec, łyżka.




Szczęśliwego Nowego Roku!

Pomysł zaczerpnęłam z podręcznika Wydawnictwa Nowej Ery "Nowe już w szkole" dla klasy II.

Stasio był w tym czasie zajęty dinozaurami, ale o tym i stasiowym malowaniu innym razem.


Na prośbę Anci załączam też nasze malowanki balonowe :)

13 stycznia 2012

Poświątecznie

Święta, święta i po świętach. Z choinki tak się już sypało, że trzeba ją było w sobotę rozebrać.. A szkoda. Tak lubię jej widok w naszym domu. W tym roku ubrana była tylko w ozdoby naszej roboty.


Prawie. Na czubku był nowy zakup - gwiazda (mimo usilnych nalegań męża, by tak jak parę lat temu wisiała tam czapka Ani.. Przegłosowali mnie wtedy, a Ancia mała była, i wtedy jej się to bardzo podobało.. ;) teraz miałam już sprzymierzeńca w jej osobie) oraz nieśmiertelne gołąbki od mojej przyjaciółki otrzymane jeszcze na studiach. Niestety okazało się, że gołąbki są jednak śmiertelne. Pierwszy upadek choinki (Stasiowy) przeżyły bez szwanku, w drugim (Anusiowym) jeden z gołabków stracił głowę.. :((
Dobrze, że zrobiłam zdjęcia.

Załączam fotorelację z naszych przedświątecznych poczynań:

Jak co roku robiliśmy łańcuchy. Ja pomagałam Stasiowi, a tym razem zdjęcia robiła Ania.


Staś swojego łańcucha nie chciał wieszać jako ozdoby. Widział dla niego inne zastosowanie :)


 Przypomnieliśmy sobie o takim prostym i miłym tworzywie jakim jest wata.


Pocieszaliśmy się więc sztucznym śniegiem na kartce, a Staś urządził nawet wielkie wożenie "śniegu" swoją wywrotką. 
W celu zaśnieżania domowej przestrzeni ozdobiliśmy sobie również okna. 
Smutna taka zima bez śniegu..


Zanim pojawiła się prawdziwa i pachnąca dzieciaki zrobiły papierowe choinki.


Dla Babć jako prezenty z okazji Świąt , Ancia robiła korale według własnej koncepcji. Ja natomiast cieszyłam się z ćwiczenia paluszków i trochę też babciom zazdrościłam tych podarunków..



 Oczywiście były też pierniczki, tym razem zupełnie samodzielnie robione przez dzieci. 
Co roku korzystamy z tego przepisu.
Moją rolą było dostarczanie składników i wkładanie ich do pieca.
I robienie zdjęć ;)
Oraz.. 
oraz pilnowanie Stasia, by przy swojej ekspresji nie wykorzystał całego ciasta według własnych pomysłów w pewnym momencie zupełnie niepierniczkowych..



Ulepiliśmy też 115 pierogów. Dwadzieścia parę z mięsem dla Stasia, reszta z kapustą i grzybami czyli z niezastąpionym farszem mojej babci. Anusia dzielnie pomagała ćwicząc swoje paluszki .. i wyjadając farsz :)
Wigilia odbyła się u nas - tak jak pisałam wcześniej - po raz pierwszy. Wspólnymi siłami udało się przygotować wszystkie potrawy oraz przystroić mieszkanie i stół. Dla dzieci, zwłaszcza Ani, było to wszystko dużym przeżyciem. Uroczyste układaniem serwetek, sztućców, rozkładanie talerzy oraz nakrycia dla niespodziewanego Gościa były jej zadaniami, które wykonywała z dużym namaszczeniem. Stasio co prawda miał inną koncepcję na układ naczyń na naszym stole, ale w końcu udało się dojść do porozumienia w tej sprawie ;)
W naszym żłóbku pojawił się mały Pan Jezus. Ania była zachwycona i chciała by żłóbek stał przy jej nakryciu, tak by mogła stale patrzeć na "Małego Jezuska". 


Figurka Małego Jezusa pojawiła się w naszym żłóbku w związku ze zbieraniem sianka dobrych uczynków. Ostatecznie nie zbieraliśmy siana, które okazało się zbyt kłopotliwe, ale wkładaliśmy kartki z dobrymi uczynkami do specjalnego pudełka. 
Nie sprawdziła się za to w tym roku książka "Wszyscy na Ciebie czekamy" - jak to się mówi, odgrzewane kotlety już tak nie smakują... 
Szczególne w tym roku było za to śpiewanie kolęd. Ania umiejąca już czytać i dosłownie połykająca książki (otrzymaną po choinkę "Co to znaczy.." Grzegorza Kasdepke pochłoneła w połowie w Wigilię) nie odpuszczała nam nawet siódmych i ósmych zwrotek kolęd, które wydawało nam się, że przecież dobrze znamy. 
Świąteczny spokój został niestety zmącony przez podziębienie Antosia - na szczęście obyło się bez szpitala i antybiotyków. Bałam się, że to już zapalenie oskrzeli.. Dzięki Bogu Maluch już zdrowy i na środowej wizycie lekarskiej okazało się, że wagowo pobił Stasia o całe kilo dziesięć.

Fajnie jest patrzeć jak dzieci rosną i dojrzewają - bardzo tego w te Święta doświadczyłam :)

4 stycznia 2012

Candy u Brises

Będąc przy temacie scrapowania zapraszam Was do Candy u Brises, na które również się zapisałyśmy. Liczba uczestników jest ogromna.. ale może szczęście znowu się do nas uśmiechnie. Tak czy siak warto było przy tej okazji poznać bloga Ani.

Pozdrawiamy jeszcze świątecznie i mam nadzieję, że uda mi się napisać więcej o naszych śwąteczno-zimowych poczynaniach.
Dziś miałam taką myśl, że przydałaby mi się trzecia ręka... Pomysł ten pojawił się w moje głowie, gdy jednocześnie mieszałam na patelni warzywa, próbowałam do niech dorzucić kurczaka oraz trzymałam  niedobudzonego i marudzącego Stasia na rękach, który za nic nie chciała stać na własnych nogach i gdy tylko go na owych stawiałam zaczynał wyć niemiłosiernie budząc we mnie lęk, że obudzi tym sposobem Antka śpiącego opodal .. Takie matczyne dylematy ;)

Nasz scraping świąteczny

Od jakiegoś już czasu pociąga mnie scrapowanie. Co raz bardziej. Niestety czasu by rozwinąć to zainteresowanie brak. Jednak na specjalne okazje staram się z Anią coś w tej dziedzinie robić. I tak powstają kartki na dzień babci, urodziny, imieniny oraz na święta.

Do zrobienia naszych świątecznych kartek wykorzystałyśmy papier wizytówkowy, blok techniczny kolorowy, nożyczki wycinające falbaniaste kształty, cekiny w kształcie gwiazdek oraz kupione w najzwyklejszej pasmanterii aplikacje na taśmie z choinkami, gwiazdkami, bałwankami, kokardkami etc. (tego typu). Oczywiście także kredki i kolorowe, brokatowe pisaki :) Ach! Zapomniałabym. Używałyśmy też kupionej w Empiku, profesjonalnej, koronkowej, samoprzylepnej taśmy do scrapowania firmy Heyda . I jeszcze rzecz niezbędna czyli klej introligatorski. Uff, chyba już wszystko wymieniłam.





3 stycznia 2012

Wygraliśmy Jumbo Tweezers :)

To moje drugie Candy w życiu i ... wygraliśmy! Hura!
Hym.. tylko, że byliśmy bezkonkurencyjni... więc nie dziwnego ;)
Bezkonkurencyjni bo... jedyni uczestnicy :P
Tak czy siak bardzo się cieszę, dzieci chyba też. Pierwsze próby już były - segregowanie makaronu i fasoli. Fasola trochę za mała. Szukamy lepszego tworzywa do pracy.

Candy było u Gadżetomamy - jeszcze raz serdecznie dziękujemy i pozdrawiamy organizatorkę :)