Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

28 listopada 2010

Adwent - czas oczekiwania

Bardzo lubię ten czas, czas radosnego oczekiwania na Jezusa. Na cud maleńkiego Dziecka, które swoim narodzeniem zmieniło cały świat.
To jest tak niesamowite, że Bóg zechciał być tak bezbronny, jak niemowlę. Że zechciał być człowiekiem. Jednym z nas. Był Bogiem, i jednocześnie był człowiekiem, czyli wszystko co ludzkie dotykało także Jego, On tego naszego człowieczeństwa doświadczył całą sobą. Ciągle się tym zachwycam..

Ania też bardzo lubi czas przygotowywania się na Boże Narodzenie. W tym roku "wędrujemy" razem z książką, o której już pisałam, "Wszyscy na Ciebie czekamy".  Wieczorem będziemy zapalać adwentową święcę i wspólnie czytać o kolejnej postaci czekającej na Mesjasza.
Mamy też oczywiście plany by chodzić na roraty, znając jednak nasze pory kładzenia się spać, słabo to widzę.. Mam jednak nadzieję, że uda nam się nad tym popracować.
Już w listopadzie na usilne prośby Ani zaczęłyśmy lepić papierowy łańcuch (już jest całkiem dłuuugi) i zabawki na choinkę. Od pierniczków na razie udało mi się wykręcić, ale już zaraz i tak trzeba się za nie zabrać. I za kartki świąteczne. Staramy się wysyłać takie naszej roboty. W zeszłym roku zrobiłyśmy ich, jak się okazało, za mało.


27 listopada 2010

Cudowny Medalik

Poniżej opisuję historię Cudownego Medalika. Nasza jest taka. Będąc prawie dwa tygodnie temu u cioci w szpitalu, zaszłam do kaplicy. Tam przy wyjściu leżały na półeczce "Cudowne Medaliki" wraz z ich krótkim opisem. Ponieważ będąc u ciotki jakiś czas temu wiedziałam, że dostała ona od sióstr taki medalik w szpitalu, wzięłam dla niej obrazek z historią objawień. Wzięłam tez jeden medalik i obrazek z myślą o Ani. Maleńka parę razy wspominała, że chciałaby nosić medalik.. Schowałam go do portfela i... zapomniałam o nim. Były momenty, że sobie o nim przypominałam, gdy... robiłam zakupy. Później znowu uciekało. Dzisiaj rano szykując pieniądze dla Zenia na pieczywo, znowu natknęłam się na medalik. Ustaliliśmy z Zeniem, że uśpimy Stasia i uroczyście go Ani wręczymy. Znalazłam odpowiedni łańcuszek, pudełeczko i zajrzałam do opisu medalika, którego wcześniej nie zdążyłam przeczytać. I tu przeżyłam prawdziwe zaskoczenie... Św. Katarzyna dostąpiła objawienia dokładnie w dniu dzisiejszym! Równo 180 lat temu, 27 listopada, również w sobotę przed adwentem. Po raz kolejny doświadczyłam, że w życiu nie ma przypadków :)



W 1830 roku, 27 listopada, w sobotę przed pierwszą niedzielą adwentu, Matka Boża objawiła się Katarzynie Laborué. Nowicjuszka z klasztoru przy Rue du Bac w Paryżu ujrzała Najświętszą Dziewicę odzianą w czerwonawo połyskującą białą szatę. Jak podaje Katarzyna: "Stała w jedwabnej sukni w kolorze jutrzenki. Stopy jej spoczywały na kuli, której widziałam zaledwie połowę, w rękach wzniesionych na wysokości piersi, trzymała lekko kulę, oczy miała wzniesione ku niebu. Jej postać była niezwykle piękna, nie umiałabym jej opisać. Nagle zauważyłam na jej palcach pierścienie wysadzane klejnotami, z których jedne były większe, inne mniejsze. Rzucały one promienie, jedne piękniejsze od drugich. Nie potrafię wyrazić tego, czego doświadczyłam i co widziałam: piękna i niezwykłego blasku promieni. Głos wewnętrzny mówił mi: »Te promienie to symbole łask, jakie udzielam osobom, które mnie o nie proszą. Dziecko moje lubię udzielać łask«. Następnie wokół Najświętszej Panny utworzył się jakby owalny obraz, gdzie widniały słowa, wypisane złotymi literami: »O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy«. I dał się słyszeć głos: »Postaraj się o wybicie Medalika na ten wzór. Wszystkie osoby, które będą go nosić, otrzymają wiele łask. Łaski będą obfite dla tych, którzy będą go nosić z ufnością«. W jednej chwili wydało mi się, że obraz się odwrócił. Zobaczyłam drugą stronę Medalika: litera »M« z krzyżem powyżej, niżej dwa serca, jedno otoczone koroną, a drugie przebite mieczem, wokół było dwanaście gwiazd”.
Św. Katarzyna LaboureTo widzenie powtórzyło się trzykrotnie i za każdym razem św. Katarzyna zwierzyła się z niego swemu spowiednikowi duchowemu - księdzu Aladel. Jednak ten, obawiając się złudzenia, zwlekał z wybiciem Cudownego Medalika, a nawet zabronił jej o tym myśleć. W końcu zdecydował się przedstawić całą sprawę arcybiskupowi Paryża - De Quelen, a  ten okazał się przychylny. Pierwsze medaliki ukazały się w maju 1832 r. Ks. Aladel wręczył je siostrom, między innymi siostrze Katarzynie Laboure. Przeżyła wielką radość, gdy wreszcie zobaczyła upragniony medalik.
Nikt, poza spowiednikiem, nie znał wybranki niebios. Wraz z rozpowszechnianiem się małego medalika rozpoczęła się lawina cudownych uzdrowień fizycznych i duchowych, wielu nawróceń. Medalik zaczęto nazywać "cudownym". W wielu milionach egzemplarzy rozchodził się po całej Francji i daleko poza jej granicami, budząc wszędzie cześć dla Niepokalanej i potężnego Jej wstawiennictwa u Boga.

(podaję za  http://www.cudownymedalik.pl/ oraz http://www.luxdei.pl/Niezniszczalni.html)




24 listopada 2010

Książki, książki, książki..

Czy Wy też tak kochacie książki jak ja? Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez książek. Chyba prawie wszędzie je ze sobą zabieram. Również gdy wybieramy się gdzieś z Anusią, wtedy są to oczywiście książki dla dzieci :)

Bardzo długo ulubioną lekturą Ani były "Dzieci z Bullerbyn". Gdy nasza córeczka miała trzy latka, kupiliśmy jej na gwiazdkę książeczkę o Bożym Narodzeniu w Bullerbyn - fragment całości. Ponieważ bardzo jej się spodobała, w styczniu podarowaliśmy Ani całą książkę. I od tego czasu musieliśmy ją czytać codziennie - dosłownie - codziennie! Nic innego Ancia nie chciała czytać. W lipcu okazało się, że znamy już całe fragmenty na pamięć.. :) Zwłaszcza Ania :)

Później zaczęły pojawiać się kolejne miłości. M.in. "Przez różową szybkę" Ewy Szelburg-Zarembiny. Nie całość, ale opowiadania o Reni. Gorąco polecam. Są to piękne historie o przyjaźni dziewczynki z różnymi zwierzątkami, przy okazji uczące miłości do przyrody i zwierząt w połączeniu z duża dawką wiedzy na ten temat. W miedzy czasie przewinęło się jeszcze wiele rożnych książkę. Był czas na "Julkę i Julka" Annie Schmidt, "Kukuryku na ręczniku" Marii Kownackiej, o książkach typu "Franklin" czy "Kamilka" nie wspominam, i cudowne historie Zofii Staneckiej o "Basi" . Czytaliśmy wszystkie cześć. I ku naszej radości, pojawiają się ciągle nowe. Są to bardzo wesołe książeczki o przemiłej rodzince: Mama, Tata, starszy brat Janek, Basia i młodszy brat Franek-Kolanek :) Z Basią i jej bliskimi baaaardzo się zaprzyjaźniliśmy.
Długo też zaczytywaliśmy się "Przedszkoludkami" Agnieszki Frączek. Są to przesympatyczne historie i wierszyki o życiu przedszkolaków. Za książkę przy okazji dziękujemy jeszcze raz kochanemu wujkowi Barankowi :)

Później było różnie. Głównie wracaliśmy do tych samych lektur, nic nowego Ancia czytać za bardzo nie chciała, ani "Babci na jabłoni", ani "Cudaczka wyśmiewaczka", ani "Filemonka Bezogonka". Trochę ją zmusiłam do "Pirata Rabarbara" i "Fizi Pończoszanki", przeczytałyśmy je ale nasza córeczka nie chciała do tych lektur wracać. Bardzo natomiast lubiła "Razem ze słonkiem" - o którym już pisałam i różne książeczki o tematyce religijnej, ale o nich w innym poście.

I nagle pojawiła się nowa miłość: Plastuś! Najpierw puściłam Ani film. Od razu się zakochała. Po trzech obejrzanych odcinkach wiedziałam, że bakcyl został zaszczepiony. Natychmiast powstał nasz plastelinowy Plastuś i oczywiście Plastusiowy pamiętnik. Gdy przyniosłam tydzień temu tę książkę z biblioteki, usłyszałam pisk radości.




Kolejnym odkryciem (z tego tygodnia) jest "Dziadek i niedźwiadek" Łukasza Wierzbickiego - niesamowita, prawdziwa historia o misiu w wojsku, który towarzyszył 22. Kompanii Transportowej 2. Korpusy Polskiego w armii Andersa. Za książkę dziękujemy radiu Warszawa :) Wspaniała wzruszająca i bawiąca całą rodzinę opowieść. Przy okazji ucząca o wielu zasłużonych Polakach. Jest to też pogodna historia o wojnie, niestrasząca i epatująca cierpieniem. Nie jest to łatwy temat dla dzieci, zwłaszcza dla naszej Ani.
Już się mentalnie szykuję na kolejne książki tego autora, "Afryka Kazika" i "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd". Ponoć rewelacyjne. Sądząc po historii o niedźwiedziu, tak jest w istocie.



I na koniec piękna książka na najbliższy czas "Wszyscy na Ciebie czekamy" Marka Kity z ilustracjami Doroty Łoskot-Cichockiej i płytą CD z pieśniami adwentowymi. Do książki dołączona jest plansza z grotą Narodzenia Pańskiego i zeszyt z postaciami do wycięcia, które należy wkleić na planszę. Jest to (bez)konkurencyjna forma kalendarza adwentowego. Zamiast czekoladki na każdy dzień adwentu możemy przygotowywać się na spotkanie z Panem Jezusem poznając historie przyjaciół Pana Boga z dawnych wieków. Wszystkie te postaci również oczekiwały na cud pojawienia się Mesjasza i teraz my możemy ten czas przeżyć razem z nimi. Postaci jest 28, tyle co dni adwentu. Miałyśmy z Anią przyjemność być na promocji książki w Fundacji Sto Pociech. Ancia uczestniczyła w warsztatach plastycznych prowadzonych przez ilustratorkę, panią Dorotkę :) Zdjęcia wklejam poniżej.

Gdyby ktoś z Was miał jeszcze ochotę na autograf to kolejne spotkanie z ilustratorką książki odbędzie się w najbliższą niedzielę, 28 listopada w godz. 12:00-13:00 w kawiarni „To lubię” przy Kościele oo. Dominikanów na Służewie. Promocji towarzyszyć będzie wystawa ilustracji z tej książki.
A tu strona pani Doroty :)

12 listopada 2010

11 Listopada - Święto Niepodległości

Nie udało nam się w tym roku uczestniczyć w uroczystościach na Placu Piłsudskiego. Staś się rozchorował, a Ania ostatecznie jechać nie chciała.. Szkoda. Może za rok się uda. Poniżej zamieszczam dwa piękne wiersze Władysława Bełzy. Te mniej znane, bo "Katechizmu polskiego dziecka" chyba wszyscy się uczyli.

Co kochać?

Co masz kochać? pytasz dziecię,
Co dla serca jest drogiego?
Kochaj Boga, bo na świecie,
Nic nie stało się bez Niego.
Kochaj ojca, matkę twoją,
Módl się za nich co dzień z rana,
Bo przy tobie oni stoją,
Niby straż od Boga dana.
Do Ojczyzny, po rodzinie,
Wzbudź najczystszy żar miłości:
Tuś się zrodził w tej krainie,
I tu złożysz swoje kości.
W czyim sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, rodzina i Ojczyzna!
 
Modlitwa za Ojczyznę

"W imię Ojca, - w imię Syna,
I świętego Ducha",
Polska modli się dziecina,
A Pan Bóg ją słucha.

W oczach dziecka dwie łzy duże,
Wiara w każdem słowie:
"Ojcze! - błaga - cos jest w górze,
"Daj Ojczyźnie zdrowie!

"Pobłogosław dłońmi Swemi,
"Mą ojczystą strzechę;
"A mnie dozwól dla mej ziemi,
"Uróść na pociechę!"

Tak schylone nad posłaniem,,
Dziecię z Bogiem gwarzy;
A Bóg słucha z pobłażaniem,
Na ojcowskiej twarzy.

Słucha... zważa każde słowo...
Zadumał się... myśli:
I nad dziecka jasną głową,
Znak zbawienia kréśli.

Władysław Bełza

Żył w latach 1847 - 1913.