I to na poziomie - cytuję - wysokim :) Ania pisała dwa testy. Jeden z matematyki, czyli ładnie mówiąc z zakresu edukacji matematycznej. Drugi z zakresu edukacji polonistycznej i przyrodniczo-społecznej. Z matmy na 19 pkt Ania zdobyła 18,5, a z polskiego na 16 pkt miała 15,5. Tak więc merytorycznie bardzo dobrze, poćwiczyć musimy kaligrafię.
Ach, jesteśmy dumni :))))
Możemy się jeszcze pochwalić, iż zadanie z wiedzy przyrodniczej Ania zrobiła ponoć jako jedyna z dzieci poprawnie :)
Opiszę jeszcze szczegółowo, jak to wszystko wyglądało, ponieważ wiem, iż są zainteresowane tym osoby. Normalnie tzn. gdybyśmy zjawili się w terminie, Anulka pisała by razem z innymi dziećmi w klasie. Ponieważ pisanie przy prowadzonych zajęciach rozpraszało by Anię, nasza (przemiła) pani wychowawczyni zaprosiła nas do (prawie cały czas pustej) świetlicy. Mogliśmy tam sobie spokojnie usiąść. Chcieliśmy Anię zostawić samą z panią, ale mała chciała bym została z nią. Wychowawczyni nie miała nic przeciwko temu, więc mogłam sobie siedzieć i obserwować. Zenuś poszedł na spacer :) Anulka zaczęła od części matematycznej. Następnie pani zapytała się Ani czy chce mieć przerwę. Ponieważ Ania lubi bardzo matematykę i najwyraźniej nie zmęczyła się pierwszym testem, nie zdecydowała się na przerwę. Następna była czytanka. Była to dla nas nowa czytanka, chociaż powinnyśmy mieć już ją przerobioną, gdybyśmy szły równo z klasą. A jak wiecie, tak nie było. Na stwierdzenie pani, że pewnie Ania już ją zna (czytankę) pokręciłam głową. Wobec tego nauczycielka chciała zmienić tekst na inny, ale powiedziałam, że nie ma takiej konieczności, a Ancia po prostu zaczęła czytać. Potem się zastanawiałam czy dobrze zrobiłam, bo opowiadanie było dosyć trudne. Czytanka była pt. "W Białowieży". Mała miała problem z dwoma słowami, ale generalnie przeczytała ładnie i prawidłowo odpowiedziała na pytania dotyczące treści. Następnie była krótka przerwa, ok 10 min. Kolejnym zadaniem było pisanie z pamięci. Pani napisała na tablicy dwa zdania, które parokrotnie Ani przeczytała. Ania miała się im przyglądać i zapamiętać je. Gdy była już gotowa, pani starła zdania i wtedy Ania już z pamięci miała je zapisać na kartce, co też uczyniła prawidłowo. Pomijam kaligrafię.. Później był test polonistyczny. W trakcie jego pisania Ania miała ku swej wielkiej radości drugą małą przerwę (wynikającą bardziej z sytuacji, ponieważ pani musiała na chwilę wyjść). Na koniec było pisanie ze słuchu. Pani przeczytała Ani parokrotnie dwa zdania, których Ania nie widziała, tylko mogła słyszeć. Następnie gdy Ania była już gotowa, miała zapisać je na kartce.
Wszystko trwało godzinę i przebiegało w bardzo miłej i serdecznej atmosferze. Ania parę razy zwracała się do mnie ze swoimi wątpliwościami, ale nic jej nie pomagałam, tylko odsyłałam ją do wychowawczyni (dlatego właśnie wolałam Anię zostawić samą, by nie skupiać na sobie jej uwagi). Pod koniec sprawdzianu Ania zwracała się już tylko do pani, zagadując ją również na inne tematy. Wychowawczyni zaraz po napisaniu wszystkiego przez Anię szybko sprawdziła testy i mogła nam udzielić informacji zwrotnej. Tak jak już pisałam, popracować musimy nad kaligrafią. Zdajemy sobie z tego sprawę już od jakiegoś czasu, ale bardzo ciężko jest Anię zagonić do pisania (a robimy to codziennie). Zauważyłam też, że Ania nieprawidłowo trzyma ołówek, ale nic nie udawało mi się z tym zrobić. Na dodatek okazało się, że Zenuś trzyma długopis tak samo, więc rodzina stwierdziła, że się czepiam. I tu z pomocą przyszła mi pani wychowawczyni, potwierdzając moje spostrzeżenia i podpowiadając, iż są specjalne nakładki na ołówki pomagające prawidłowo układać palce. Zalecała też ćwiczenie palców innymi metodami: lepienie plasteliny, ciastoliny, wszelkie prace ręczne, nawlekanie etc. Na zakończenie pani wychowawczyni wręczyła nam książkę "Edukacja domowa w Polsce" pod redakcją Marzeny i Pawła Zakrzewskich. Czyż to nie miłe?
Udało mi się także porozmawiać z panią od angielskiego i panią od religii oraz umówić z nimi na kontakt mailowy. Wróciliśmy do domu bardzo szczęśliwi i zadowoleni.
Teraz znowu jesteśmy chorzy, tym razem dzieci, więc wybaczcie mi spóźnienie z tym sprawozdaniem ;)
Pozdrawiamy wiosennie Wszystkich Miłych Czytelników!
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)
22 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to super! Gratulacje! I fajnie, że macie egzaminy za sobą i dobrze, że były przyjemne, nie będzie miało dziecko stresu za rok.
OdpowiedzUsuńOgromne gratulacje. Dla Ani i dla całej rodziny :) Im więcej czytam o edukacji domowej, tym większym podziwem darzę rodziców, którzy na taką drogę edukacji się decydują :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Serdeczne gratulacje!
OdpowiedzUsuńMiłe Panie - dziękujemy za wszystkie dobre słowa :)
OdpowiedzUsuńHealthy - to dopiero semestralny był. Jeszcze jeden taki nas czeka w czerwcu, dodatkowo z angielskim i religią.
Nezi - to wcale nie jest takie trudne (zwłaszcza pierwsze klasy). Gdy dzieciaki chodzą do szkoły to i tak mniej więcej tyle samo czasu trzeba im poświęcać na pomoc przy odrabianiu lekcji + zawożenie i odwożenie :)
Przyjmijcie nasze rodzinne gratulacje i dla Anulki i dla Was. Życzymy dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Ile za tym wszystkim stoi pracy, dyscypliny, zaangażowania... i zaufania do siebie i swoich możliwości. Bezcenna wartość na całe życie ...
OdpowiedzUsuńMarzena
Gratulacje dla Ani :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za ten tekst :-)
OdpowiedzUsuń