Dopadło nas to choróbsko. Stasia w poniedziałek, Anulkę i mnie we wtorek, Zenia we czwartek, a moja mamę w piątek. Wszystkich po kolei. Cieszę się, że mama była z nami. Bez niej nie dalibyśmy sobie rady. Przykro mi tylko, że ją też ten wirus dopadł. Bardzo jest zaraźliwy. Okropnie wykańcza. Staś przeszedł atak najlżej, Ania i ja.. cóż, było fatalnie. Nie będę się wdawać w szczegóły.. Dla niezorientowanych, objawy to: wymioty, biegunka i wysoka gorączka. Zenuś i mama na szczęście ciut lżej to przeszli.
W związku z powyższym na sprawdzianie się nie stawiliśmy. Mamy następny termin - 16 marca.
Na szczęście choróbsko to trwa krótko: dwa, trzy dni. Już praaawie zapomnieliśmy.. Próbujemy wracać do normalności :)
A na zakończenie radosna nowina. Będzie nas więcej! :) Szczegóły obok - po lewej stronie na blogu :)
Dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńI chwała Panu!
Myśmy też zaliczyli rota na początku ciąży, chyba nawet w 6tc :)
Serdeczne gratulacje. A rotawirusa współczuje. Tym bardziej w ciąży. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPaskudna sprawa jest z nimi. Kiedyś czytałam o nich tu i nic fajnego jeśli chodzi o dzieci.
OdpowiedzUsuń