W sumie już dosyć dawno, bo prawie rok temu, a może ponad rok temu... jakoś tak. Przekonali mnie do homeschoolingu nasi przyjaciele, Drogie Kumy :) - czyli Rodzice naszej chrześnicy Basieńki.
Muszę przyznać, że na początku bardzo nieufnie podchodziłam do tej metody. Zenuś był od razu na tak (generalnie, jeszcze niekoniecznie u nas w domu), ale ja miałam mnóstwo pytań, wątpliwości i obaw. W miarę upływu czasu i poznawania "o co w tym wszystkim chodzi" okazało się, że, mówiąc kolokwialnie, "gra jest warta świeczki" ;)
Dzisiaj patrzę na ED jako sposób bardzo twórczego rozwoju Anulki, wszechstronnego poznawania wiedzy, z możliwością jak najlepszego wykorzystania czasu, wręcz zaoszczędzenia go. Nauka w domu pozwala nam szeroko podchodzić do tematu, nie trzymać się ściśle programu, lecz móc wybiegać na przód lub wręcz w "tereny" nie zaplanowane dla przeciętnego poznawacza wiedzy. Na dodatek Ania ma czas by wyjść na dwór, pobawić się i porobić to na co ma ochotę, czyli być dzieckiem. Nie musimy stać w korkach, pędzić z jednych zajęć na drugie.
I ze spokojem sumienia zapisałam ją na dodatkowe zajęcia: teatr, instrumenty klawiszowe i angielski. Myślimy też o zuchach, ale zastanawiamy się czy nie poczekać z tym do przyszłego roku. Ach i dojdzie jeszcze pewnie basen.. Dużo.
Gdyby Ania tradycyjnie uczęszczała do szkoły i robiła to wszystko.. nie miałaby wolnego czasu. Na zabawę, wyszalenie się z koleżankami na dworze i bycie z nami. Bycie razem polegałoby pewnie tylko na wspólnym odrabianiu lekcji i spędzaniu czasu w samochodzie. A z czasem tylko na wspólnym staniu w korkach.. Wspólne oglądanie TV odpada, ponieważ takowego sprzętu nie posiadamy - podkreślam z wyboru. Mamy za to komputer, również niezły złodziej czasu.. ;)
Może trochę przesadzam z tym scenariuszem, ale mam podejrzenia, że przy realizacji tylu dodatkowych zajęć , tak by to mogło wyglądać. Są na pewno rodzice, którzy powiedzą, że to nie jest dużo zajęć. Słyszałam o dzieciach, które codziennie mają dodatkowe zajęcia, i przed szkołą i po szkole.. Cóż wszystko jest kwestią wyboru. Na szczęście taki mamy :)
Nie będę tu przytaczać szeregu argumentów za ED/HS/ND lecz wkleję link z Rzeczpospolitej: Obyś własne dzieci uczył :)
Po dokonaniu formalności w maju (czyli zgody dyrekcji szkoły oraz pozytywnej opinii psychologa) i pierwszych próbach w czerwcu, na poważnie zaczęłyśmy "Naszą szkołę domową" w sierpniu, z przerwami na wakacyjnych gości ;)
Anulka wiedząc o planach powstania bloga o ED prosiła bym dokumentowała jej poczynania i później wklejała na stronę, więc teraz z "lekkim" opóźnieniem będę uzupełniać opis/obraz naszych początków :) Będę to robić stopniowo, więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :)
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)
Madziu, ten link do artykułu z Rzepy się nie wkleił.
OdpowiedzUsuńI mam pytanie: jak system edukacji domowej podchodzi do kwestii tego, żeby dziecko uczyło się przebywać i funkcjonować w większych grupach rówieśników, jak np. w klasach? Musisz zaprowadzać Anię czasami na jakieś zajęcia w grupie? Czy w tym temacie jest całkowita dowolność? /Ania M.
Aniu Kochana, po pierwsze bardzo dziękuję za komentarz, pytanie. Jestem ich spragniona :))
OdpowiedzUsuńU mnie link działa.. podaję dokładny adres:
http://www.rp.pl/artykul/225768,438550_Obys_wlasne_dzieci_uczyl.html
Co do Twojego pytania - nie musimy nigdzie Ani zaprowadzać :) Ale kwestia tzw. socjalizacji jest chyba najbardziej nurtującym pytaniem wszystkich osób, które słyszą o ED. Ponoć dzieciaki po ED nie mają z tym najmniejszych problemów, a nawet lepiej im idzie niż przeciętnym rówieśnikom. Sami rozumiemy, że Ania potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi, dlatego maksymalnie staramy się go jej zapewnić (w miarę naszych możliwości oczywiście). Stąd zajęcia dodatkowe jak teatr czy zuchy. Poszukam też zaraz info na ten temat z przeprowadzonych badań.
Pozdrawiam ciepło całą Czwórkę :)
To właśnie cytat z Rzepy:
OdpowiedzUsuńPotwierdzają to badania. Te przeprowadzone przez dr. Briana D. Raya z NHERI wykazały, że dzieci edukowane w domu wyrosły na ludzi aktywniejszych społecznie niż absolwenci edukacji masowej. Aż 71 proc. badanych angażowało się w lokalną działalność pozarządową i charytatywną (wolontariat, organizacje kościelne, inicjatywy społeczne).
Polecam również fragment pracy mgr Joanny Strzeleckiej. Szeroko opisuje temat socjalizacji w odniesieniu do ED. Tytuł to sukcesy i zagrożenia w edukacji domowej.
OdpowiedzUsuńhttp://www.edukacjadomowa.pl/art004.html
Uściski
Kosik
Oczywiście ED, jak wszystko, ma swoje plusy i minusy.. Jednak u nas plusy przeważyły ;)
OdpowiedzUsuńMy w przyszłym roku przenosimy się na ED - teraz wygląda to dokładnie tak jak opisujesz - brak czasu dla dzieci, a jak są Zuchy, to pędzimy wszyscy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitajcie, przejrzałam Waszego bloga i jestem bardzo zbudowana :) strona "a dlaczego" świetna, będziemy korzystać, podobnie jak ruchome granice polski - przydadzą się na pewno, bo my też jesteśmy w ed, ze zdjęć i opisów wnioskuję, że nasz synek jest mniej więcej w wieku Ani. Też - z wyboru - nie mamy telewizora. I tez jesteśmy wierzący. Super jest odnaleźć, choćby w sieci ludzi podobnie myślących :) Pozdrawiam. Aneta.
OdpowiedzUsuńZapraszamy :) I bardzo dziękuję, że napisałaś Anetko. To miłe (i ważne) dla nas wiedzieć, że są też rodziny myślące podobnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Wawy,
Kosiccy
Świetny blog i bardzo pomocny. Ja pierwszy raz o ED słyszałam w Sanktuarium w Leśniowie w zapowiedziach czuwania dla rodzin. Podoba mi się idea. Nasz starszy synek we wrześniu skończy 5 lat i zacznie się jego edukacja. Pójdzie do szkoły, mimo to szukam ciekawych stron i inspiracji. Dużo uczymy go z mężem w domu. Jako 4 latek świetnie czytał a teraz staje się coraz bardziej ciekawy świata. Uczymy się angielskiego i próbuję zachęcać synka do prac plastyczny bo ostatnio trudno z tym u nas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo sukcesów i cierpliwości. A ile lat ma teraz córeczka?
Witaj! Z wykształcenia jestem nauczycielem i mamą małej Eli, pozwolę sobie do Was zaglądać, bo w przyszłości bardzo bym chciała uczyć w domu własne dziecko (lub dzieci, jeśli Bozia da). Proszę zatem, żebyś nie traciła serca do bloga, żebym mogła Was podglądać. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńA ja chodziłam do szkoły i miałam na to wszystko czas.
OdpowiedzUsuń