Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

26 października 2011

Antonii Maksymilian :)

Kochani!
Z radością pragniemy Wam przedstawić naszego najmłodszego członka rodziny - Antoniego Maksymiliana :)


Antoś ma już ponad 2 tygodnie. Urodził 11 października 18 minut po północy. Ważył 2820g, mierzył 52 cm i dostał 10/10 punktów w skali Apgar - czyli wszystko dobrze.
Były też niespodzianki.. Okazało się, że nasz wiercipięta zrobił na pępowinie węzełek. Dzięki Bogu jeszcze się nie zacisnął, ale mogło być różnie.. Chwała Panu!

Chcielibyśmy Wam wszystkim podziękować za wszelkie wsparcie, pomoc, dobre słowo i szczególnie za modlitwę. Dziękujemy!

Antoś rośnie, zmienia się z dnia na dzień. Dzieciaki szczęśliwe. Ancia nie mogła się doczekać na młodszego braciszka i teraz ciągle go tuli, bierze na ręce, usypia i we wszystkim nam pomaga.
Staś też zachwyca się "dzidzią" i nazywa ją "An", głaszcze po główce, całuje i również chce brać na rączki. Jest dobrze.
Załączam parę fotek z pierwszych dni.

Pozdrawiamy ciepło i do usłyszenia,
Kosiki








6 września 2011

Halityt. A cóż to takiego?

Halit to minerał z gromady halogenków.
A HALITYT to monomineralna skała zbudowana z Halitu, a potocznie.. sól kamienna :)))
Już dawno, dawno  obiecałam, że opiszę nasze doświadczenia z tym domowym minerałem. Wizyta u Kumów nam o tym przypomniała.
Doświadczenie ma na celu pokazanie dlaczego jedne minerały są większe, a inne mniejsze i jak może wyglądać proces krystalizacji.

Jak z gruboziarnistej soli zrobić sól drobnoziarnistą - czyli jak z większych kryształów powstają mniejsze:
Na dno patelni (nie polecam teflonowej) lub garnka wrzucamy dwie-trzy garście soli gruboziarnistej. Sól zalewamy wodą, tak by pokryła się ok 1 cm warstwą wody. Następnie podgrzewamy naszą "miksturę" na ogniu do momentu wyparowania wody. Na dnie naszej patelni zostanie warstwa soli, ale już drobnoziarnistej. Nie polecam używania patelni teflonowej, ponieważ można ją sobie zniszczyć tak jak to nam się przydarzyło. Ma teraz urocze wgłębienia i rysy.. Przyczyną było pewnie używanie przez nas łyżki do mieszania naszego roztworu. Mieszanie nie jest konieczne, ponieważ podgrzewana woda i tak wyparuje :)



Jak z soli gruboziarnistej zrobić jeszcze bardziej gruboziarnistą - czyli jak z mniejszych kryształów zrobić większe:
Postępujemy podobnie jak powyżej, na dno naczynia/talerza/miseczki wsypujemy sól kamienną i również zalewamy ją wodą. Jednak tym razem odstawiamy ją w bezpieczne miejsce - z dala od małych rączek, kotów etc.- by woda mogła sama wyparować. Po kilku dniach możemy zaobserwować na dnie naszego naczynia piękne kryształy solne. Jeśli dodatkowo włożymy w roztwór kawałek włóczki, kryształki soli osadzą się na niej. Wtedy są one bardziej widoczne i możemy je pooglądać z bardzo bliska np. pod mikroskopem.


Po kilku dniach nasze kryształki soli wyglądały tak:

Pomysł eksperymentu został zaczerpnięty z książki "Zjawiska naturalne. Moje pierwsze encyklopedie." Larousse'a. Rozdział nt. minerałów.

31 lipca 2011

Mały przyrodnik - co z ziarenka można wyhodować

Korzystając z sympatycznej książeczki Mary Stetten Carson "Zabawy z nauką" spróbowałyśmy wyhodować w domu kiełki i zobaczyć, jak z ziarenka rozwija się roślinka. Kiełki wyszły średnio - wydaje mi się, że nie spełniłyśmy odpowiednich warunków (czytaj: za dużo lub za mało wody). Natomiast ziarenka sprawiły nam wiele radości i przysporzyły ciekawych obserwacji. Polecam małym przyrodnikom :) Zwłaszcza w okresach późnojesiennych, zimowych i wczesnowiosennych, kiedy w koło nas niewiele jest zieleni. Wtedy jest to na pewno bardziej atrakcyjne. My zaczęliśmy naszą uprawę w lutym.

Czego potrzebujemy:

Poszukaj ziarenek (nasionek) jakie masz w domu. U nas znalazła się fasola (drobna) i siemię lniane. W celu zwiększenia różnorodności ziarenek użyłyśmy jeszcze pestek z jabłka. Można oczywiście specjalnie zakupić w celu uprawy suche ziarna lub nasiona naszych ulubionych roślin. Np. na kiełki: len, ciecierzycy, soczewica, soja, etc. W celu wyhodowania roślinki: podejrzewam, że wszystko co Wam się pod rękę nawinie - nasiona, pestki, ziarenka wszelkich owoców i warzyw. Fasola biała czy czerwona jest szczególnie pożądana, ponieważ ma duże ziarna, w związku z czym dla dzieci ich obserwacja jest na pewno łatwiejsza i atrakcyjniejsza.

KIEŁKI


Do przezroczystego słoika wsyp warstwę posiadanych nasion, tak by przykryć dno. Następnie zalej je ciepłą wodą i pozostaw w niej na noc. Następnego dnia przykryj górę słoika płótnem, gazą lub lnianą ściereczką, tak by móc wylewać ze słoika wodę nie wylewając nasionek. Wodę z nocy wylewamy i płuczemy nasze ziarenka zimną, świeżą wodą, którą również wylewamy. Płuczemy w ten sposób nasionka parę razy (2-3) dziennie. Słoik kładziemy na boku i trzymamy w ciemnym pomieszczeniu (my trzymaliśmy nasz słoik w garderobie). Po kilku dniach wyhodujemy kiełki. By się zazieleniły należy umieścić słoik w nasłonecznionym miejscu przez około1 dzień.  

 Dzień 1


 

Dzień 2


Dzień 4


Dzień 6





ROŚLINKI


Do przezroczystego pojemnika, słoika, kubeczka należy włożyć zmięty ręcznik papierowy. Nie należy go upychać, lecz luźno wypełnić słoik, by została wolna przestrzeń dla ziarenek. Następnie wsypać posiadane ziarenka/nasionka. Niezbyt wiele by sobie nie przeszkadzały. Dalej należy je spryskać wodą (najlepiej spryskiwaczem - można wykorzystać spryskiwacz jaki używacie przy prasowaniu lub pielęgnacji roślin, ewentualnie wykorzystać butelkę po płynie typu Mr Muscle czy Ajax ;)) Autorzy książki podlewają wręcz ręcznik wydaje mi się jednak, że wtedy zbija się on za bardzo i obserwacja ziarenek jest gorsza.
Należy regularnie podlewać/zraszać ręcznik, by ziarenka były dobrze nawilżone. W ciągu kilku dni nasze pestki i nasionka zaczną kiełkować.
Dzień 1


Dzień 2



Dzień 4


Dzień 5


Dzień 7


Dzień 11



Dzień 19
Dzieciaki razem z Babcią posadziły wyhodowane roślinki :)


Nie udało nam się wyhodować kiełków. Wydaje mi się, że nie robiliśmy tego wystarczająco regularnie. Starałam się zostawić tutaj wolność Ani, tak by mogła sama decydować o tym jak często i kiedy płukać ziarenka. Na początku było dobrze, nasionka popękały i wypuściły pędy, jednak któregoś dnia Ania zastała w słoiku lekko zasuszoną warstwę siemienia lnianego. Po przepłukaniu kiełki zaczęły znowu rosnąć ale historią się powtórzyła. Z roślinkami poszło Ani łatwiej, nie wymagały tak częstego spryskiwania i ponieważ stały w kuchni mała przyrodniczka pamiętała o nich. 
Doświadczenie, oprócz obserwacji jak kiełkują rośliny, miało na celu naukę samodzielności i odpowiedzialności. Doglądając kiełkujących ziarenek Ania miała okazję ćwiczyć też sumienność oraz umiejętność doprowadzania swoich projektów/prac/eksperymentów do końca. A nad tym musimy stale pracować..

29 lipca 2011

Nadrabiamy zaległości :) Dziś jeszcze o Wielkim Poście.

Tak jak obiecywałam, chciałabym opisać niektóre rzeczy, jakie robiliśmy w ciągu tego roku szkolnego.
Zacznę od obiecanych zdjęć do postu o Świętej Czterdziestnicy:

Tak jak tam pisałam, w okresie Wielkiego Postu robiliśmy po raz pierwszy kalendarz wielkopostny.
Pomysł wykorzystałam ze strony Lacy.
Nasz kalendarz wyglądał tak w Środę Popielcową:


A tak w Niedzielę Wielkanocną :)


Kalendarz robiłyśmy wspólnie, główny zarys i podpisy robiłam ja, rysunki oraz liczby robiła Ania. Każdego dnia Anulka ze Stasiem przyklejali serduszko na znak Wielkiej Miłości jaką obdarzył nas Chrystus oddając za nas swoje życie. Potęgowało to też czas oczekiwania i zbliżania się do tej wyjątkowej Nocy :)

Nasze ziarenka wielkopostne wyglądały tak:


A tak to, co Ania znalazła w słoiczku w Poranek Wielkanocny:


W ten sposób Anusiowe ziarenka wielkopostne (uczynki miłosierdzia) zostały przemienione w coś smacznego.. :)

Tak wyglądało pudełko z rzeczami, z których nasze dzieci zrezygnowały na okres Wielkiego Postu:

A tak ich powitanie po dniach czterdziestu paru..


Przygotowując się do Świąt Wielkiejnocy robiłyśmy również wydmuszki i pisanki:




oraz wielkanocne wylepianki:


Było też sadzenie rzeżuchy:

 i podlewanie jej:




19 lipca 2011

Rok szkolny 2010/2011 zakończony. A wakacje już za pasem..

Witajcie po długiej przerwie. Stwierdziłam dzisiaj, że chyba zacznę pisać chociaż po parę zdań, bo jak tak dalej będę czekać na "odpowiedni czas" to nigdy to nie nastąpi..

Rok szkolny zakończyliśmy pięknie w czerwcu.
Jestem bardzo dumna z naszej Anusi (brawo Kochanie!). Egzamin semestralny odbył się na początku czerwca pisany razem z całą klasą oraz  pozostałymi dwiema dziewczynkami, również uczącymi się w domu. Jak zwykle w naszej Szkole było niezmiernie miło i sympatycznie. Polecam ją wszystkim edukującym domowo rodzicom. I tym szukającym dobrej szkoły również. Do Kolegium św. Stanisława Kostki naprawdę warto posłać swoje dziecko. Nie tylko ze względu na patrona ;)
Egzamin wyglądał podobnie jak semestralny: była część matematyczna i polonistyczno-przyrodniczo-społeczna oraz religia. Angielskiego w końcu nie było. A szkoda. Angielski więc Ania zdawała tylko w Early Stage, gdzie chodzi na zajęcia również do klasy pierwszej.
W części matematycznej miała Ania 3 błędy w liczeniu i jeden z określaniem stron lewa/prawa, w polskim zjadała literki - ale ocena ostateczna była bardzo dobra, z religii celująca. Więc generalnie super. Atmosfera przemiła. Dziewczynki mogły cały dzień spędzić z klasą uczestnicząc we wszystkich zajęciach. Klasa nie jest zbyt duża, liczy 11 dzieci + 3 dziewczynki w ED. W tym czasie my rodzice mogliśmy sobie sympatycznie gawędzić w pokoju nauczycielskim - gdzie dostaliśmy do dyspozycji ogromny stół, kawę, herbatę, ciasteczka. Mogły też być z nami nasze młodsze pociechy. My z tej opcji zrezygnowaliśmy zostawiając Stasia z babcią, ale pozostałe rodziny zabrały całą swą dziatwę, było wesoło :)
Na zakończeniu roku szkolnego - na który wybraliśmy się już cała rodziną - również było bardzo sympatycznie. Zachwycałam się małymi muzykami, którzy mieli swoje koncerty - byli przedstawiciele każdej z klas, jedni grali na skrzypcach, inni na fortepianie. Były też występy recytatorskie i teatralne. Jednak to muzyczna część najbardziej podobała się Stasiowi. Nasze serca też porywając. Później nastąpiło uroczyste rozdanie nagród za udział w szkolnych konkursach, wreszcie świadectwa i dyplomy. Nasza córeczka otrzymała dyplom "Bardzo dobrego ucznia" - była to dla nas bardzo miła niespodzianka - oraz książkę "Wielcy odkrywcy. Sylwetki największych podróżników i badaczy".

W między czasie odbyła się również bardzo ważna dla nas uroczystość - I Komunia Święta Ani (we czwartek 9.06). Nie było kameralnie, ponieważ Ancia przyjmowała po raz pierwszy Pana Jezusa razem z innym dziećmi z naszej parafii, jednak my obchodziliśmy tę uroczystość skromnie, w gronie tylko najbliższej rodziny i chrzestnych Ani. Nie było również prezntów z tej okazji. Świadomie zrezygnowlaiśy z tej całej otoczki, chcąc skupić się na tym co istotne. Prezenty bardzo proszę ale na imieniny, urodziny czy inne tego typu okazje :)
Chociaż jeden ważny prezent był.. Ania dostała od nas Biblię Jerozolimską, w pełni swoją, całą, już taką "dla dorosłych", a nie dla dzieci czy młodzieży. Ania był bardzo szczęśliwa.
Nasz proboszcz chcąc by dzieci w pełni mogły przeżyć ten moment, już od paru (a może nawet dłużej) lat organizuję I Komunię Świętą w trochę odmienny sposób. Pierwszy raz dzieci przyjmują Pana Jezusa we czwartek, bez fleszy, kamer i gości, tylko w gronie najbliższej rodziny, a uroczyste (już 4 z kolei) przyjęcie Pana Jezusa z zebraną całą rodziną, kamerzystami, fotografami etc. w niedzielę. Czwartek to był piękny moment, wzruszyłam się bardzo. Ponieważ Anulka była najmłodsza, więc i najniższa (dzieci były ustawiane wg. wzrostu) Pana Jezusa przyjmowała jako pierwsza. Natomiast niedziela to było trudne doświadczenie, czułam się jak na pokazie celebrytów.. W Kościele nie było gdzie szpilki wcisnąć. Ciężko było się skupić, niektórym dziewczynkom robiło się słabo. Tym bardziej jestem wdzięczna ks. Proboszczowi za ten inny sposób przeprowadzenia tej ważnej uroczystości.
Zdjęcia z niedzieli 12.06 :)





Potem było święto Bożego Ciała, w którym Ania uczestniczyła z wielką radością w inny niż zwykle sposób. Tym razem sypała kwiatki przed Panem, zwykle je zbierała.. ;).
Dla dzieci przygotowujących się na ten moment polecam książeczkę "Dzieci odkrywają Boże Ciało" Andrzeja Sochackiego. Znaliśmy już wcześniej równie świetną pozycję tego autora "Dzieci odkrywają Wielkanoc". Polecam.

Na początku lipca wyjechaliśmy na Mazury nad jezioro Pluski. Głównie padało, ale i tak było fajnie.
Czekają nas również kolejne wojaże, ale nie wszystko na raz. O tym napiszę innym razem. Czas spać. Mam nadzieję, że uda mi się również podzielić z Wami tym, co robiliśmy w ciągu drugiego semestru i w czasie wakacji bardziej szczegółowo.
Teraz pozdrawiamy ciepło!
ps. Antosia spodziewamy się ujrzeć twarzą w twarz w połowie października :)
ps2. nawet sporo tych zdań wyszło ;)

22 marca 2011

Sprawdzian - zaliczony!

I to na poziomie - cytuję - wysokim :) Ania pisała dwa testy. Jeden z matematyki, czyli ładnie mówiąc z zakresu edukacji matematycznej. Drugi z zakresu edukacji polonistycznej  i przyrodniczo-społecznej. Z matmy na 19 pkt Ania zdobyła 18,5, a z polskiego na 16 pkt miała 15,5. Tak więc merytorycznie bardzo dobrze, poćwiczyć musimy kaligrafię.
Ach, jesteśmy dumni :))))
Możemy się jeszcze pochwalić, iż zadanie z wiedzy przyrodniczej Ania zrobiła ponoć jako jedyna z dzieci poprawnie :)
Opiszę jeszcze szczegółowo, jak to wszystko wyglądało, ponieważ wiem, iż są zainteresowane tym osoby. Normalnie tzn. gdybyśmy zjawili się w terminie, Anulka pisała by razem z innymi dziećmi w klasie. Ponieważ pisanie przy prowadzonych zajęciach rozpraszało by Anię, nasza (przemiła) pani wychowawczyni zaprosiła nas do (prawie cały czas pustej) świetlicy. Mogliśmy tam sobie spokojnie usiąść. Chcieliśmy Anię zostawić samą z panią, ale mała chciała bym została z nią. Wychowawczyni nie miała nic przeciwko temu, więc mogłam sobie siedzieć i obserwować. Zenuś poszedł na spacer :) Anulka zaczęła od części matematycznej. Następnie pani zapytała się Ani czy chce mieć przerwę. Ponieważ Ania lubi bardzo matematykę i najwyraźniej nie zmęczyła się pierwszym testem, nie zdecydowała się na przerwę. Następna była czytanka. Była to dla nas nowa czytanka, chociaż powinnyśmy mieć już ją przerobioną, gdybyśmy szły równo z klasą. A jak wiecie, tak nie było. Na stwierdzenie pani, że pewnie Ania już ją zna (czytankę) pokręciłam głową. Wobec tego nauczycielka chciała zmienić tekst na inny, ale powiedziałam, że nie ma takiej konieczności, a Ancia po prostu zaczęła czytać. Potem się zastanawiałam czy dobrze zrobiłam, bo opowiadanie było dosyć trudne. Czytanka była pt. "W Białowieży". Mała miała problem z dwoma słowami, ale generalnie przeczytała ładnie i prawidłowo odpowiedziała na pytania dotyczące treści. Następnie była krótka przerwa, ok 10 min. Kolejnym zadaniem było pisanie z pamięci. Pani napisała na tablicy dwa zdania, które parokrotnie Ani przeczytała. Ania miała się im przyglądać i zapamiętać je. Gdy była już gotowa, pani starła zdania i wtedy Ania już z pamięci miała je zapisać na kartce, co też uczyniła prawidłowo. Pomijam kaligrafię.. Później był test polonistyczny. W trakcie jego pisania Ania miała ku swej wielkiej radości drugą małą przerwę (wynikającą bardziej z sytuacji, ponieważ pani musiała na chwilę wyjść). Na koniec było pisanie ze słuchu. Pani przeczytała Ani parokrotnie dwa zdania, których Ania nie widziała, tylko mogła słyszeć. Następnie gdy Ania była już gotowa, miała zapisać je na kartce.
Wszystko trwało godzinę i przebiegało w bardzo miłej i serdecznej atmosferze. Ania parę razy zwracała się do mnie ze swoimi wątpliwościami, ale nic jej nie pomagałam, tylko odsyłałam ją do wychowawczyni (dlatego właśnie wolałam Anię zostawić samą, by nie skupiać na sobie jej uwagi). Pod koniec sprawdzianu Ania zwracała się już tylko do pani, zagadując ją również na inne tematy. Wychowawczyni zaraz po napisaniu wszystkiego przez Anię szybko sprawdziła testy i mogła nam udzielić informacji zwrotnej. Tak jak już pisałam, popracować musimy nad kaligrafią. Zdajemy sobie z tego sprawę już od jakiegoś czasu, ale bardzo ciężko jest Anię zagonić do pisania (a robimy to codziennie). Zauważyłam też, że Ania nieprawidłowo trzyma ołówek, ale nic nie udawało mi się z tym zrobić. Na dodatek okazało się, że Zenuś trzyma długopis tak samo, więc rodzina stwierdziła, że się czepiam. I tu z pomocą przyszła mi pani wychowawczyni, potwierdzając moje spostrzeżenia i podpowiadając, iż są specjalne nakładki na ołówki pomagające prawidłowo układać palce. Zalecała też ćwiczenie palców innymi metodami: lepienie plasteliny, ciastoliny, wszelkie prace ręczne, nawlekanie etc. Na zakończenie pani wychowawczyni wręczyła nam książkę "Edukacja domowa w Polsce" pod redakcją Marzeny i Pawła Zakrzewskich. Czyż to nie miłe?
Udało mi się także porozmawiać z panią od angielskiego i panią od religii oraz umówić z nimi na kontakt mailowy. Wróciliśmy do domu bardzo szczęśliwi i zadowoleni.

Teraz znowu jesteśmy chorzy, tym razem dzieci, więc wybaczcie mi spóźnienie z tym sprawozdaniem ;)

Pozdrawiamy wiosennie Wszystkich Miłych Czytelników!

17 marca 2011

I Ty możesz uratować życie ludzkie!

Dzisiaj zaczyna się nowenna (9 dniowa modlitwa od 17 do 25 marca) za dzieci zagrożone aborcją. Zapraszam Was do włączenia się w tę modlitwę. W ten sposób możemy się przyczynić do uratowania życia niewinnej istotki, maleńkiego jeszcze człowieka. Do modlitwy możesz przyłączyć się każdego dnia nowenny.

Więcej szczegółów na stronie: http://www.uratujswietego.pl/

Módlmy się za dzieci, ale też za rodziców, a zwłaszcza mamy, które w swej rozpaczy, braku perspektyw, czasem niewiedzy i wpływom złych ludzi, godzą się na zniszczenie rozwijającego się w nich życia. O odwagę przyjęcia nowego życia i otoczenia go miłością, pomimo sytuacji "bez wyjścia". Zawsze jest jakieś wyjście. Trauma po aborcji jest czymś strasznym, piętnem ciągnącym się przez całe życie. Nasza modlitwa może uratować życie dziecka, ale też życie mamy. Kobieta "po" nigdy już nie jest taka sama..

Dla cierpiących mam: blog i rekolekcje.