Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

23 maja 2014

Pałac Bielińskich i bitwa ze Szwedem

W tym roku podczas Nocy Muzeów odbywającej 17 maja już za dnia część naszej rodziny i kolega Ani Kacper udali się do Otwocka Wielkiego. Znajduje się tam Muzeum Wnętrz w dawnej letniej siedzibie starej mazowieckiej szlachty z ziemi ciechanowskiej. Był to ród Bielińskich, którego przedstawiciele sprawowali urzędy senatorów i biskupów.
Pałac jest bardzo ładny, pochodzi z XVII wieku. Jego budowę rozpoczęto w 1682 roku, a ukończono w 1689. Zainteresowanych szczegółami i historią odsyłam do strony muzeum.

Na zachętę załączam zdjęcie z Wikipedii oraz link do panoramy sferycznej pałacu.


W środku jest równie pięknie. Tu już zdjęcia Anusiowe.


Sala balowa i ówczesne stroje :)


Linkuję również filmy z YouTube pokazujące atmosferę na zewnątrz:
  • prezentacja grup rekonstrukcyjnych tu i tu
  • potyczka tu i tu z wystrzałami
  • i oficjalny zwiastun imprezy
A wieczorem odbyła się.. "Wielka Bitwa ze Szwedem"! Przy szczęku szabel, huku dział i muszkietów.  Hałas, huk i dym gryzący w oczy - pełny realizm. Ania całą bitwę zatykała uszy.. A pomiędzy walczącymi przechadzała się śmierć z kosą.  Bitwa zakończyła się zwycięstwem Polaków po wzięciu przez najemnika szkockiego dowódcę wojsk szwedzkich do niewoli.

Z wyprawy wszyscy wrócili bardzo zadowolenia i z planami by za rok to powtórzyć :)
Polecamy!


20 maja 2014

Brzuchonogi hodujemy

Brzuchonog, a kto to taki? To ślimak!

Jak co roku w maju (od lat trzech) córcia wpada do domu ze ślimakami w dłoniach i krzyczy od progu - "Mamo, mamo są już ślimaki! Hodujemy?!". A ja oczywiście mówię, że tak :)
Sama od małego uwielbiałam przyglądać się wszystkim żyjątkom tym małym i tym dużym. Więc jak mogłabym odmówić. Oprócz ślimaków zdarza nam się "hodować" też inne małe zwierzątka: gąsienice, dżdżownice, pająki, biedronki, mrówki (one akurat same przywędrowały ale je wygoniliśmy) i w tej chwili mamy również wielką komarzycę w słoiku, raczej w celach obserwacji pod mikroskopem ;)

Ślimaki są bardzo wdzięczne i kontaktowe. Chętnie pozują i dają się obserwować. I przy wypuszczaniu ze słoika tak szybko nie uciekają. Oczywiście nasze hodowle nie trwają zbyt długo, zwykle około dwóch tygodni, czasami trzech. Tak by zwierzątek nie zamęczyć, ale też się nimi nacieszyć. Później są z powrotem odnoszone do ogrodu.

Dzieci codziennie myją słoik naszych brzuchonogów, przynoszą im świeżej trawy i karmią sałatą. Przy okazji wypuszczając je na mały spacer.




Naszych małych lokatorów najlepiej trzymać w jak największym słoju, jaki mamy w domu, dobry też będzie duży przezroczysty wazon. Oczywiście idealne byłoby małe akwarium. Dno ślimakowego domu zwykle wyścielamy trawą. Łatwo wtedy im wysprzątać mieszkanie. Można też na dno wysypać torfu lub dobrej ziemi, najlepiej lekko wapiennej, jednak nie każda ziemia jest dobra. Ocenić nam to już trudniej, dlatego obywamy się bez niej. By uniemożliwić ślimakom ucieczkę, a wcale takie wolne nie są, górę słoika zakrywamy gazą (jedną warstwą, by brzuchonogi miały jak najwięcej powietrza) i mocujemy gumką recepturką. Nie trzymamy ślimaków na parapecie okiennym lub w nasłonecznionym miejscu. Preferują one miejsca zacienione. Należy też codziennie dostarczać im świeżej wody za pomocą spryskiwacza. Pomaga też ona w obserwacji tych mięczaków, ponieważ codziennie ucinają sobie drzemkę zamykając się w muszelce i wtedy nie wiele jest z nich pociechy. Karmimy je roślinami zielonymi, u nas zazwyczaj sałatą i mniszkiem lekarskim, za którym przepadają.

Tak wygląda nasz zestaw do obserwacji tych uroczych gastropodów.


Antoś jest nimi zachwycony :)

Nasze ślimaki to wstężyki ogrodowe i wstężyki gajowe. Różnią się kolorem wargi otaczającej otwór muszli. Te pierwsze mają jasną/białą wargę, natomiast drugie ciemnobrązową lub czarną.
Dzieci uczą się ich cyklu życia i budowy.

Na tym zdjęciu bardzo dobrze widać otwór oddechowy ślimaka. Wiecie gdzie jest? To taka mała dziurka na tzw. płaszczu otaczającym otwór muszli naszego gastropoda - tutaj wstężyka gajowego.


Ogólną charakterystykę, anatomię, opis cyklu życia oraz ciekawostki o brzuchonogach znajdziecie tutaj.

Gdybyście chcieli uczestniczyć w międzynarodowym badaniu wstężyków i pomóc w ich identyfikacji strona MegaLaboratorium Ewolucji zaprasza Was do współpracy :)
Na tej stronie znajdziecie też dużo informacji na temat wstężyków ogrodowych, gajowych i innych brzuchonogów :)


18 maja 2014

Grób Pana Jezusa - c.d. wielkopostnych twórczości

W tym roku (tak jak i dwa lata temu) zrobiliśmy grób Pana Jezusa sami w domu. Tym razem korzystaliśmy z zupełnie innych materiałów.

Wykorzystaliśmy:
szklankę i talerz



kamienie




watę



i rzeżuchę.


Już się domyślacie, jak powstał nasz grób? :) 
Ania wyłożyła talerz watą, następnie położyła na nim bokiem szklankę, którą również obłożyła watą. Potem wszystko dokładnie zmoczyła wodą.


Następnie przygotowałam miseczkę z wodą, łyżkę i rzeżuchę.



Rzeżucha powędrowała do miseczki w celu dokładnego namoczenia.


Kolejną czynnością było równomierne rozprowadzenie namoczonej rzeżuchy na mokrą watę.


Kamienie tworzyły ścieżkę, by w zapale twórczym nie pokryć jej również ziarenkami.

A tak wyglądał efekt końcowy.





Rzeżuchę trzeba codzienne podlewać. Najlepiej spryskiwaczem, ponieważ strumień wody może zmienić jej położenie. Dlatego wcześniej została ona dobrze namoczona i rozłożona na wilgotnej wacie, by uniknąć dziur powstałych przy podlewaniu strumieniem, a nawet strumyczkiem wody.
Pierwszego dnia podlewaliśmy tylko raz, a wkolejne dni już dwukrotnie.

Tak wygląda dwudniowa rzeżucha podczas akcji "podlewanie".



Po czterech dniach - w Wielki Czwartek. 
W tle praca plastyczna przedstawiająca Zmartwychwstanie Pańskie.


Tak wyglądał pusty już grób w poranek Niedzieli Wielkanocnej w otoczeniu poświęconych pokarmów i ziarenek wielkopostnych (tradycyjnie już przez nas robionych), które symbolizują dobre uczynki dzieci. A ziarenka przemieniły się Miłosierdzie Boże. Ale o tym więcej w kolejnym poście :)





Palma Wielkanocna - najprostsza

Jak zwykle z "lekkim" a nawet (duuużym ;)) poślizgiem, ale co tam. Ku potomności ;)

Już od trzech lat samodzielnie wykonujemy Palemki Wielkanocne. Dzieci mają wielką frajdę i są z nich bardzo dumne, nie ma również stresu, czy przypadkiem nie wykupią wszystkich pod Kościołem ;)

Zwykle w tygodniu poprzedzającym Niedzielę Palmową w większości kwiaciarni lub na bazarkach, targach etc. dostaniemy wszelki potrzebny asortyment. Dla nas niezbędne są "bazie" czyli gałązki wierzbowe oraz bukszpan. Wszelkie suszone trawy, zboża, czy inne rośliny są dodatkami. Robimy też ozdoby z krepiny, wstążek czy papieru. Można też inaczej - wszystko z suszonych roślin i kwiatów - ale to już wyższa szkoła jazdy. Jeszcze do niej nie dojechaliśmy.. ;)

Uwielbiam zapach bukszpanu, który roznosi się w całym domu. Wtedy od razu "czuć", że zbliżają się święta. W tym roku było prościej - bukszpan mogliśmy zerwać z własnego ogródka. I nie musiałyśmy go później podkradać z palemki do ozdabiania święconki ;) Wystarczyło pójść do ogrodu.
Bukszpan jest rośliną zimozieloną i z powodzeniem można też hodować go sobie w donicy na balkonie. Należy wtedy pamiętać o regularnym podlewaniu i nawożeniu. Tu znajdziecie więcej informacji. Będzie miłą ozdobą na lata - nawet w zimie :).

Tak wyglądały rośliny wykorzystane przez nas w tym roku:





W oczekiwaniu na główną twórczynię..


Najpierw Ania wybierała gałązki wierzbowe oraz kolorowe zboża i łączyła je ze sobą za pomocą nitki. Później dodawała gałązki bukszpanu i ponownie wiązała całość nitką. Dół palemki wykańczałyśmy kolorową wstążką. 



Następnie przystąpiłyśmy do zrobienia kwiatków z bibuły (krepiny) - za inspirację i przypomnienie dziękuję pani sąsiadce :) Pamięć krótka jest - a przecież już takie kwiatuszki robiłyśmy o tutaj.

W tym roku używałyśmy: krepiny w dwóch kolorach, patyczków higienicznych do uszu oraz nici.


Na główce patyczka owijamy kawałek krepiny, który będzie środkiem kwiatka. Następnie wkoło naszego środka lekko marszcząc owijamy "płatki" - czyli pasek krepiny odpowiednio ponacinany, następnie całość związujemy nitką. Tutaj znajdziecie podobny sposób (a nawet lepszy, bo wypróbowany w zeszłym roku) owijania całości na kolorowym druciku, ale sposób przycinania bibuły jest taki sam. W sieci jest również wiele innych inspiracji - wystarczy poszukać :) Przykładowe są tu, tu i tutaj.
Innym naszym sposobem jest zawijanie odpowiednio przyciętej i wystrzępionej krepiny na wykałaczce, na końcu bibułę mocujemy nitką.
Zdjęć z produkcji mamy niewiele, ponieważ rozładowała się nam bateria w aparacie...
Ale z dnia następnego są ;)


A tutaj szczęśliwa córcia z nagrodą pod pachą.

Zapytacie, a skąd nagroda? Z naszej nowej parafii! Dzięki informacji naszej miłej pani sąsiadki (za co ponownie dziękujemy) dowiedzieliśmy się, że odbywa się tutaj coroczny konkurs palm wielkanocnych. Nasza Ancia znalazła się ze swoją palmą w nagrodzonej dziesiątce. Zajęła piąte miejsce ku uciesze całej rodziny :)