Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

25 grudnia 2011

Bożego Narodzenia!

Kochani,
Kiedy Jezus urodził się w Betlejem, to nie rodził się w komfortowej klinice położniczej otoczony życzliwym personelem medycznym, w sterylnym i bezpiecznym pomieszczeniu.
Urodził się w stajni, pośród gnoju zwierzęcego.  Zamiast łóżeczka z pluszakami otrzymał żłób z żywymi zwierzakami.
Po porodzie nie dane mu było wrócić do domu, musiał uciekać z kraju, narażony na różne niebezpieczeństwa, jakich w tamtym czasie nie brakowało.
Jego los dzielili najbliżsi mu w tym czasie Maryja i Józef. Ze względu na Jezusa stali się wygnańcami, oddaleni od rodziny i bliskich, w obcej ziemi, pośród ludzi obcego języka.
Dzisiaj my wspominamy to wydarzenie: Boże Narodzenie.
 Chciejmy więc pamiętać o tym wszystkim, nie dajmy się zwieść sielsko-anielskiej wizji z różnych świątecznych obrazków,
pamiętajmy że Jezus to nie jakaś bozia, ale to Człowiek z krwi i kości, który tak samo przeżywał trudy życia jak my.
Szczególnie teraz kiedy jesteśmy straszeni przez media różnymi niebezpieczeństwami, które czekają nas w przyszłości,
warto patrzeć na Jezusa, który przecież zwycięsko wychodził z każdej opresji, nawet tej najgorszej -  śmierci.
Dlatego życzymy Wam i sobie, abyśmy w te Święta jeszcze bardziej zbliżyli się do Jezusa, który jak mówi Pismo Święte: 
„Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. 
Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili.” Hbr 4,15-16

Kosiki

ps. załączamy życzenia od dzieci :)

16 grudnia 2011

Fajny prezent (nie tylko) pod choinkę

Zupełnie przypadkiem w sklepie z pamiątkami na naszej ulicy, gdzie zajrzałam w ramach przed świątecznych zakupów szukając ozdób Bożonarodzeniowych natknęłam się na fajne zabawki.
Ciekawe, rozwijające, łączące zabawę z nauką. Więc dzielę się. Może ktoś z Was skorzysta.

Więcej tego typu zestawów kreatywnych znajdziecie np. na tej stronie.

Drugie odkrycie dotyczy Hodowli kryształów oraz Wykopalisk: kwarcu, minerałów, pirytu (czyli tzw. złoto głupców) etc. Przykładowy link tutaj. Ale szukajcie w sieci, może są gdzieś w atrakcyjniejszej cenie.

 
Posty o aktualnych naszych działaniach powstają.. w mojej głowie. Może uda się je zamieścić też na naszym blogu, jeśli pod choinkę dostanę worek dodatkowego czasu.
Pozdrawiam :)

4 grudnia 2011

Rączki małe

Tylko dwie mam rączki małe lecz do pracy doskonałe!
Anusia zawsze lubiła ten wierszyk Marii Konopnickiej, z którego cytat pozwoliłam sobie trochę sparafrazować.
W wierszyku wszak mowa jest o praniu. Jedno i drugie jest zajęciami, które Stasio uwielbia. Wygonić go z łazienki jest trudno. Trzeba też uważać na wszelkie pojemniki z wodą. Zaraz je ten szkrab wypatrzy i już zaczyna się zabawa. Ale dziś chciałam napisać o tym, jak ćwiczymy nasze paluszki na sucho. Z Anią niestety tak nie pracowałyśmy i pewnie też w dużej mierze dlatego pisanie nie jest jej ulubioną czynnością. Aczkolwiek muszę ją pochwalić. Postępy poczyniła duże. Na pewno przyczyniły się do tego różne zajęcia organizowane pod kątem Stasia, w których Ania też bardzo chętnie uczestniczy. Widzę też jak bardzo pozytywny wpływ na jej paluszki ma nauka gry na pianinie.

Staś bardzo lubi przesypywać i segregować. Chyba jak każde dziecko w tym wieku. Czasami mam opory by na to pozwalać. Zwłaszcza gdy właśnie odkurzyłam mieszkanie, ale biorąc pod uwagę korzyści staram się jednak udostępniać mu jak najczęściej tę formę pracy/zabawy.

Wsypywanie kamyczków do butelki nasz synek wymyślił sobie sam. Z prawie każdego spaceru Staś wraca z większą lub mniejszą ilością tych "pomocy naukowych"..


Tu segregujemy dwa rodzaje makaronu i fasolę. Gdy paluszki Stasiowe się już zmęczą, ulubionym zajęciem jest przesypywanie..Staram się zachęcać też Stasia do wykonywania tych czynności łyżeczką plastikową.


Odmianą tej zabawy jest przyklejanie drobnych elementów do plasteliny wylepionej w pojemniczku. Wykorzystaliśmy tutaj plastikowe pojemniki na żywność po sushi ale mogą by po czymkolwiek (lodach, serkach, ciastkach etc.). Obrazki wtedy mają mniejszą szansę na rozsypanie się, niż gdy zrobimy je po prostu na kartce lub tekturze. Łatwiej też je wtedy wyeksponować na domowych wystawach.

 Zabawę zaczęłyśmy z Anią. Poniżej pierwsze próby. Powstał obrazek przedstawiający zimę i lato (w związku z tematem czterech pór roku). Po prawej stronie jest bałwanek, po lewej łąka z kwiatami i cebulą (cytuję), na środku rośnie drzewo podzielone przeciwstawnymi porami roku. Ania wykorzystała kolorowy makaron spaghetti, kaszę jaglaną, cieciorkę i fasolę.


Staś gdy zobaczył dzieło Ani koniecznie chciał również wylepić swój obrazek. Udało się to dnia następnego. Dla Stasia najbardziej fascynująca była kasza jaglana. Bardzo trudno było go powstrzymać przed jej "używaniem" zanim wykleił plasteliną swoją tackę. Konieczna była pomoc taty, by proces ten przyspieszyć. Gdy tło było już wylepione - według taty "Krajobraz Marsowy" - Stasiek z zapałem zabrał się do wklepywania, wciskania i wgniatania kaszy oraz innych materiałów.


Efekt pracy dzieci. Anusiowy Traktor i Stasiowy Krajobraz Marsjański ;)


Antoś zaś ćwiczy podnoszenie główki :)


28 listopada 2011

Adwent 2011

Wczoraj rozpoczął się czas oczekiwania na narodziny Pana Jezusa - Adwent. Jak to mówi moja córka - przygotowanie do urodzin Pana Jezusa.
W tym roku ponownie zagościły na naszym stole cztery adwentowe świece - każda symbolizuje kolejny tydzień oczekiwania. Co niedziela zapalamy kolejną świecę, tak by ostatniej niedzieli mogły płonąć wszystkie cztery. Bardzo lubię ten zwyczaj. I praktykowanie go w domu jest głębiej i bardziej osobiście przeżywane, niż tylko oglądanie kolejnych zapalonych świec w Kościele. Przynajmniej dla mnie. W tym roku pojawiła się też już dyskusja "kto ma zdmuchnąć świeczkę" po modlitwie. Kiedy zapalamy świece staramy się ten czas poświęcić rozważaniom, pobyć ze sobą w obliczu nadchodzącego Święta. Ania chciała, żebyśmy tak jak w zeszłym roku czytali książkę Marka Kity "Wszyscy na Ciebie czekamy". Wczorajszej niedzieli to nam nie wyszło. Czekaliśmy na powrót Ani z zapaleniem pierwszej świecy, niestety wieczorem Staś zaczął gorączkować i był tak marudny, że udało nam się tylko krótko razem pomodlić.
Chciałabym też zaprosić dzieciaki (bardziej Anię oczywiście) do zwyczaju "Sianka dobrych uczynków". W zeszłym roku nie wyszło. Tym razem się przygotowałam. Więcej o tej formie przeżywania adwentu pisałam w zeszłym roku tutaj. Dla rodziców tutaj.



W tym roku w związku z narodzinami Antosia Wigilia odbędzie się u nas w domu. To będzie nasz debiut. Ania już chce w związku z tym przystrajać nasze mieszkanie świątecznymi ozdobami.. Na razie udaje mi się jeszcze jej to wyperswadować ;) Proszę by poczekała jeszcze ze dwa tygodnie. Ale do robienia ozdób choinkowych zbieramy się już teraz. Ania uczy się też grać na keyboardzie dwie kolędy: "Przybieżeli do Betlejem" i "Wśród nocnej ciszy". Zapowiadają się ciekawe Święta :)
Chciałabym również podzielić się z Wami wierszem jaki Ania napisała na tę okazję. Zapytałam się Ani czy nauczymy się jakiegoś wiersza na Wigilię, na co Ancia odparła, że sama taki napisze. Po czym usiadała i napisała. Oryginał wklejam poniżej. Anulka miała problemy ze zmiękczeniami, stąd skreślenia, przepisać jeszcze raz nie chciała.


27 listopada 2011

Świateczne Candy u GadżetoMamy

A do wygrania Jumbo Tweezers - specjalne szczypce, którymi dzieci mogą ćwiczyć motorykę małą. Urocze cudeńko, które na pewno przyniosłoby wiele radości Stasiowi, a później i Antkowi. Dlatego przyłączamy się do zabawy.
I Was też do niej zapraszamy :)

Więcej u Gadżeto Mamy :)

Aplikacje przeglądarki Google Chrome

Chciałabym po raz kolejny zachęcić Was do korzystania z  tej przeglądarki, a dokładniej z oferowanych przez Google'a aplikacji. Jest ich naprawdę wiele i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Oprócz przeróżnych  gier i zabaw, znajdziemy bardzo ciekawe i fajnie zrobione aplikacje edukacyjne. Myślę, że dla hołmskulingowców szczególnie przydatne. (Hym, hym śmiesznie się nas pisze po polsku ;))

Wymienię tylko parę, które zainteresowały nas szczególnie:

3D Solar Sytem Web - Układ słoneczny w 3D 
Ostatnio dużo robimy w tym temacie (mam nadzieję, że napiszę w końcu nt. posta..) i gdy Anci pokazałam ową aplikację, wydała okrzyk radości i nawet odroczyła  w czasie oglądanie bajki ;)

Planetarium

Biodigital Human
Oprócz anatomicznego atlasu ciała w trójwymiarze, możemy zobaczyć jak wygląda wstawianie implantu, zawał serca czy tachykardia, a nawet jak się zachowuje nasze ciało podczas grania w golfa.

Ancient History Encyclopedia
Encyklopedia historii starożytnej zawierająca szereg definicji, pojęć, ale też artykułów z naukowych pism historycznych, map i ilustracji. Aktualnie najbardziej interesuje Tatę ;)

Quick Earth
http://earth.google.com/plugin/
Bardzo fajna wtyczka. Jeszcze nie przebadaliśmy wszystkich jej zastosowań, ale to co nas zafascynowało:
- oczywiście widok kuli ziemskiej w 3D
- Prezentacje funkcji Ocean - niesamowite widoki, serfujesz myszką po kuli ziemskiej, wybierasz miejsce na oceanie i oglądasz krótkie ale poruszające filmy na jego temat 
-Wycieczka po Alpach w 3D - podziwimy widoki z helikoptera, bardzo przydatne przy nauce różnorodności krajobrazu i ukształtowania terenu

 Google poleca również takie oto witryny (ale tych linków jeszcze nie sprawdziliśmy):

Math Game
Różne zabawy i gry matematyczne. Jedne lepsze, inne gorsze, o różnym poziomie trudności.

W zakładce Edukacja możemy też znaleźć m.in. aplikacje dotyczące układu okresowego pierwiastków, nauki języków obcych, pisma hieroglificznego, NASA TV, itd., jest nawet dziennik lekcyjny ;)

1 listopada 2011

Hallowen? Nie, dziękuję. Można inaczej.

Zabawa z przymrużeniem oka? Zanim z uśmiechem przebierzemy nasze dziecko za jakąś zjawę czy bohatera horroru, by wędrując po sąsiadach mówiło: „poczęstunek albo psikus”, zastanówmy się głęboko, w jakim „święcie” tak naprawdę pozwalamy naszym dzieciom uczestniczyć.
Nie jest prawdą, że to tylko zabawa traktowana z przymrużeniem oka, której towarzyszy makabryczna sceneria wszechobecnych kościotrupów, podświetlanych dyń czy czaszek. Prawda jest zgoła inna, odważnie i głośno o niej mówi od wielu lat znany włoski ksiądz Oreste Benzi, założyciel Wspólnoty im. Jana XXIII, którego zdaniem Halloween zostało wprowadzone przez ezoteryczno-satanistyczną kulturę. Kultura ta w jego opinii nakłania społeczeństwo do uprawiania nie tylko czarów, ale także spirytualizmu oraz satanizmu. Taką samą opinię wyraża wielu kapłanów katolickich na całym świecie, apelują oni do wiernych, by nie poddali się próbie deprecjonowania dnia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.

Przekraczanie niebezpiecznej granicy

Warto przypomnieć, że w pierwotnym zamyśle Kościoła uroczystość Wszystkich Świętych jest dniem radosnym i w takiej też atmosferze powinien być przeżywany. Bowiem 1 listopada to dzień, w którym wszyscy nasi błogosławieni i święci patroni obchodzą swoje imieniny. Nie utożsamiajmy jednak naszej chrześcijańskiej radości z niebezpieczną zabawą w pogańskie Halloween, które sięga swoimi korzeniami wiele tysięcy lat wstecz i wywodzi się z pogańskiego celtyckiego święta ku czci boga śmierci – Samhaina. W tym właśnie dniu druidzcy magowie podczas swoistych obrzędów spirytystycznych składali również krwawe ofiary z ludzi. Być może do wielbicieli zamerykanizowanego święta Halloween przez cały ambaras medialno-przebierańczo-marketingowy, nakręcający niezły biznes, nie docierają zarówno informacje o prawdziwej istocie tego „święta", jak i praktykach satanistów, którzy tego dnia są niezwykle aktywni. Anton Sz.LaVey’a, autor „Biblii szatana”, przyznał, że Halloween dla satanistów jest najważniejszym dniem w roku, jest bowiem czasem niezwykłej potęgi szatana. Dlatego wtedy odprawiają swoje „czarne msze”, podczas których składają krwawe ofiary, oraz dokonują rytualnych zabójstw.
Pewnie niewielu rodziców wie, że zbieranie słodyczy przez dzieci wywodzi się również z pogańskich zabobonów, według których, aby nie rozzłościć złych duchów, powinno się przygotować na ten dzień wiele rarytasów. Niewinna zaś z pozoru wydrążona dynia jest z kolei pozostałością po pogańskim zwyczaju rzeźbienia wizerunku demonów, których rolą było odstraszanie wszelakich nieszczęść. To również ówczesny symbol potępionych dusz. Warto tutaj także dodać, że zarówno podświetlona dynia, jak i czaszka, którymi tak chętnie ozdabiane są domy podczas Halloween, w przeszłości były symbolami czcicieli szatana. Nie ma wątpliwości, że Halloween jest powiązany z okultyzmem, dlatego może zniekształcać postrzeganie prawdy o świecie nadprzyrodzonym i prowokować do przekroczenia bardzo niebezpiecznej granicy.
Wydaje się, że tu tkwi najpoważniejszy problem dotyczący tego dnia - niebezpieczne ignorowanie realizmu świata duchowego.

Kapłani różnych wyznań mówią nie

Przeciw coraz modniejszemu świętowaniu Halloween sprzeciwiają się różne chrześcijańskie wyznania. Na potencjalne złe skutki zabaw związanych z praktykami Halloween zwracali już wielokrotnie uwagę biskupi katoliccy z Włoch, Francji, a także rosyjscy duchowni prawosławni oraz przedstawiciele francuskiego Kościoła protestanckiego. Arcybiskup Mediolanu, kardynał Carlo Maria Martini, na łamach włoskiego dziennika katolickiego „Avvenire” wyraźnie podkreślił, że Halloween jest obcy naszej tradycji tak bogatej w wartości zasługujące na pielęgnowanie. Wyraził też ubolewanie, że ten pogański obyczaj, który zaczął zanikać pod wpływem chrześcijańskiej tradycji, staje się coraz popularniejszy właśnie w krajach katolickich.
Świętej pamięci biskup Jan Chrapek stwierdził, że ten bezbożny obrzęd jest zbyt natarczywie promowany przez media oraz bezmyślną propagandę w szkołach. Gorąco apelował też do rodziców i wychowawców, aby pielęgnowali w dzieciach nie tylko katolicką, ale też polską tradycję dnia Wszystkich Świętych, dzięki której młode pokolenie Polaków będzie uodpornione na niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą Halloween. Nie dajmy sobie wmówić, że powinniśmy być w tej sprawie bardziej tolerancyjni.
Osoba wierząca nie może być tolerancyjna wobec zła. We współczesnym świecie coraz częściej pod pojęciem tolerancja kryje się wiele działań, które nie tylko niszczą człowieka, ale też oddalają go od Boga. Obecne próby nacisku na łączenie Halloween z dniem Wszystkich Świętych są oczywistym przykładem kompletnego zagubienia duchowego oraz braku uporządkowania w sferze wartości religijnych.

Jadwiga Knie-Górna 

Powyższy artykuł znajduje się na stronie www.katolik.pl tutaj.



Inaczej czyli jak?

Pierwszy raz o Balu Wszystkich Świętych (All Saints Party) usłyszałam 3 lata temu. W zeszłym roku udało nam się go zrobić u nas w domu. Pisałam o tym tutaj. Na Balu zjawiło się 6 Aniołków, św. Szymon, 2 Matki Boże, św. Królowa Jadwiga (nasza Ania), oraz my czyli Sara i Jan Chrzciciel. W tym roku takiej imprezy nie mogliśmy zrobić ze względu na Antosia, ale Ancia sama z siebie się przebrała za Królewnę i biegali ze Stasiem z koszyczkami i hasłem "cukierki za naklejki" obdarowując nas przyklejanymi serduszkami i gwiazdkami. Czyli za rok są szanse, że bal znowu się odbędzie - chętni są :)

Można też włączyć się w akcję Holy Wins- czyli Święty Zwycięża. Jest to radosny kolorowy marsz w strojach naszych Świętych Patronów. Więcej tutaj i tutaj.

Udało nam się też trzeci rok z rzędu obdarować religijnymi obrazkami pukające do naszych drzwi dzieci sąsiadów w strasznych strojach. Ufam, że jest to jakąś odtrutką dla nich.. A przynajmniej daje szansę do refleksji.

Załączam zdjęcia z zeszłego roku oraz zaproszenie na nasz Bal.








26 października 2011

Antonii Maksymilian :)

Kochani!
Z radością pragniemy Wam przedstawić naszego najmłodszego członka rodziny - Antoniego Maksymiliana :)


Antoś ma już ponad 2 tygodnie. Urodził 11 października 18 minut po północy. Ważył 2820g, mierzył 52 cm i dostał 10/10 punktów w skali Apgar - czyli wszystko dobrze.
Były też niespodzianki.. Okazało się, że nasz wiercipięta zrobił na pępowinie węzełek. Dzięki Bogu jeszcze się nie zacisnął, ale mogło być różnie.. Chwała Panu!

Chcielibyśmy Wam wszystkim podziękować za wszelkie wsparcie, pomoc, dobre słowo i szczególnie za modlitwę. Dziękujemy!

Antoś rośnie, zmienia się z dnia na dzień. Dzieciaki szczęśliwe. Ancia nie mogła się doczekać na młodszego braciszka i teraz ciągle go tuli, bierze na ręce, usypia i we wszystkim nam pomaga.
Staś też zachwyca się "dzidzią" i nazywa ją "An", głaszcze po główce, całuje i również chce brać na rączki. Jest dobrze.
Załączam parę fotek z pierwszych dni.

Pozdrawiamy ciepło i do usłyszenia,
Kosiki








6 września 2011

Halityt. A cóż to takiego?

Halit to minerał z gromady halogenków.
A HALITYT to monomineralna skała zbudowana z Halitu, a potocznie.. sól kamienna :)))
Już dawno, dawno  obiecałam, że opiszę nasze doświadczenia z tym domowym minerałem. Wizyta u Kumów nam o tym przypomniała.
Doświadczenie ma na celu pokazanie dlaczego jedne minerały są większe, a inne mniejsze i jak może wyglądać proces krystalizacji.

Jak z gruboziarnistej soli zrobić sól drobnoziarnistą - czyli jak z większych kryształów powstają mniejsze:
Na dno patelni (nie polecam teflonowej) lub garnka wrzucamy dwie-trzy garście soli gruboziarnistej. Sól zalewamy wodą, tak by pokryła się ok 1 cm warstwą wody. Następnie podgrzewamy naszą "miksturę" na ogniu do momentu wyparowania wody. Na dnie naszej patelni zostanie warstwa soli, ale już drobnoziarnistej. Nie polecam używania patelni teflonowej, ponieważ można ją sobie zniszczyć tak jak to nam się przydarzyło. Ma teraz urocze wgłębienia i rysy.. Przyczyną było pewnie używanie przez nas łyżki do mieszania naszego roztworu. Mieszanie nie jest konieczne, ponieważ podgrzewana woda i tak wyparuje :)



Jak z soli gruboziarnistej zrobić jeszcze bardziej gruboziarnistą - czyli jak z mniejszych kryształów zrobić większe:
Postępujemy podobnie jak powyżej, na dno naczynia/talerza/miseczki wsypujemy sól kamienną i również zalewamy ją wodą. Jednak tym razem odstawiamy ją w bezpieczne miejsce - z dala od małych rączek, kotów etc.- by woda mogła sama wyparować. Po kilku dniach możemy zaobserwować na dnie naszego naczynia piękne kryształy solne. Jeśli dodatkowo włożymy w roztwór kawałek włóczki, kryształki soli osadzą się na niej. Wtedy są one bardziej widoczne i możemy je pooglądać z bardzo bliska np. pod mikroskopem.


Po kilku dniach nasze kryształki soli wyglądały tak:

Pomysł eksperymentu został zaczerpnięty z książki "Zjawiska naturalne. Moje pierwsze encyklopedie." Larousse'a. Rozdział nt. minerałów.

31 lipca 2011

Mały przyrodnik - co z ziarenka można wyhodować

Korzystając z sympatycznej książeczki Mary Stetten Carson "Zabawy z nauką" spróbowałyśmy wyhodować w domu kiełki i zobaczyć, jak z ziarenka rozwija się roślinka. Kiełki wyszły średnio - wydaje mi się, że nie spełniłyśmy odpowiednich warunków (czytaj: za dużo lub za mało wody). Natomiast ziarenka sprawiły nam wiele radości i przysporzyły ciekawych obserwacji. Polecam małym przyrodnikom :) Zwłaszcza w okresach późnojesiennych, zimowych i wczesnowiosennych, kiedy w koło nas niewiele jest zieleni. Wtedy jest to na pewno bardziej atrakcyjne. My zaczęliśmy naszą uprawę w lutym.

Czego potrzebujemy:

Poszukaj ziarenek (nasionek) jakie masz w domu. U nas znalazła się fasola (drobna) i siemię lniane. W celu zwiększenia różnorodności ziarenek użyłyśmy jeszcze pestek z jabłka. Można oczywiście specjalnie zakupić w celu uprawy suche ziarna lub nasiona naszych ulubionych roślin. Np. na kiełki: len, ciecierzycy, soczewica, soja, etc. W celu wyhodowania roślinki: podejrzewam, że wszystko co Wam się pod rękę nawinie - nasiona, pestki, ziarenka wszelkich owoców i warzyw. Fasola biała czy czerwona jest szczególnie pożądana, ponieważ ma duże ziarna, w związku z czym dla dzieci ich obserwacja jest na pewno łatwiejsza i atrakcyjniejsza.

KIEŁKI


Do przezroczystego słoika wsyp warstwę posiadanych nasion, tak by przykryć dno. Następnie zalej je ciepłą wodą i pozostaw w niej na noc. Następnego dnia przykryj górę słoika płótnem, gazą lub lnianą ściereczką, tak by móc wylewać ze słoika wodę nie wylewając nasionek. Wodę z nocy wylewamy i płuczemy nasze ziarenka zimną, świeżą wodą, którą również wylewamy. Płuczemy w ten sposób nasionka parę razy (2-3) dziennie. Słoik kładziemy na boku i trzymamy w ciemnym pomieszczeniu (my trzymaliśmy nasz słoik w garderobie). Po kilku dniach wyhodujemy kiełki. By się zazieleniły należy umieścić słoik w nasłonecznionym miejscu przez około1 dzień.  

 Dzień 1


 

Dzień 2


Dzień 4


Dzień 6





ROŚLINKI


Do przezroczystego pojemnika, słoika, kubeczka należy włożyć zmięty ręcznik papierowy. Nie należy go upychać, lecz luźno wypełnić słoik, by została wolna przestrzeń dla ziarenek. Następnie wsypać posiadane ziarenka/nasionka. Niezbyt wiele by sobie nie przeszkadzały. Dalej należy je spryskać wodą (najlepiej spryskiwaczem - można wykorzystać spryskiwacz jaki używacie przy prasowaniu lub pielęgnacji roślin, ewentualnie wykorzystać butelkę po płynie typu Mr Muscle czy Ajax ;)) Autorzy książki podlewają wręcz ręcznik wydaje mi się jednak, że wtedy zbija się on za bardzo i obserwacja ziarenek jest gorsza.
Należy regularnie podlewać/zraszać ręcznik, by ziarenka były dobrze nawilżone. W ciągu kilku dni nasze pestki i nasionka zaczną kiełkować.
Dzień 1


Dzień 2



Dzień 4


Dzień 5


Dzień 7


Dzień 11



Dzień 19
Dzieciaki razem z Babcią posadziły wyhodowane roślinki :)


Nie udało nam się wyhodować kiełków. Wydaje mi się, że nie robiliśmy tego wystarczająco regularnie. Starałam się zostawić tutaj wolność Ani, tak by mogła sama decydować o tym jak często i kiedy płukać ziarenka. Na początku było dobrze, nasionka popękały i wypuściły pędy, jednak któregoś dnia Ania zastała w słoiku lekko zasuszoną warstwę siemienia lnianego. Po przepłukaniu kiełki zaczęły znowu rosnąć ale historią się powtórzyła. Z roślinkami poszło Ani łatwiej, nie wymagały tak częstego spryskiwania i ponieważ stały w kuchni mała przyrodniczka pamiętała o nich. 
Doświadczenie, oprócz obserwacji jak kiełkują rośliny, miało na celu naukę samodzielności i odpowiedzialności. Doglądając kiełkujących ziarenek Ania miała okazję ćwiczyć też sumienność oraz umiejętność doprowadzania swoich projektów/prac/eksperymentów do końca. A nad tym musimy stale pracować..

29 lipca 2011

Nadrabiamy zaległości :) Dziś jeszcze o Wielkim Poście.

Tak jak obiecywałam, chciałabym opisać niektóre rzeczy, jakie robiliśmy w ciągu tego roku szkolnego.
Zacznę od obiecanych zdjęć do postu o Świętej Czterdziestnicy:

Tak jak tam pisałam, w okresie Wielkiego Postu robiliśmy po raz pierwszy kalendarz wielkopostny.
Pomysł wykorzystałam ze strony Lacy.
Nasz kalendarz wyglądał tak w Środę Popielcową:


A tak w Niedzielę Wielkanocną :)


Kalendarz robiłyśmy wspólnie, główny zarys i podpisy robiłam ja, rysunki oraz liczby robiła Ania. Każdego dnia Anulka ze Stasiem przyklejali serduszko na znak Wielkiej Miłości jaką obdarzył nas Chrystus oddając za nas swoje życie. Potęgowało to też czas oczekiwania i zbliżania się do tej wyjątkowej Nocy :)

Nasze ziarenka wielkopostne wyglądały tak:


A tak to, co Ania znalazła w słoiczku w Poranek Wielkanocny:


W ten sposób Anusiowe ziarenka wielkopostne (uczynki miłosierdzia) zostały przemienione w coś smacznego.. :)

Tak wyglądało pudełko z rzeczami, z których nasze dzieci zrezygnowały na okres Wielkiego Postu:

A tak ich powitanie po dniach czterdziestu paru..


Przygotowując się do Świąt Wielkiejnocy robiłyśmy również wydmuszki i pisanki:




oraz wielkanocne wylepianki:


Było też sadzenie rzeżuchy:

 i podlewanie jej: