Witajcie Kochani!
Zupełnie nie mam czasu, by pisać bloga. Ufam, że to się jednak kiedyś zmieni i wtedy może uda mi się trochę nadrobić zaległości.
Pragnę tylko donieść, że nadal edukujmy się domowo. Aktualnie Ania jest w trzeciej klasie, egzaminy czerwcowe jak zwykle przebiegły w miłej atmosferze, a z ocen byliśmy dumni, średnia 6,0. Później były wakacje na Mazurach, skąd dzieci wróciły przesiąknięte atmosferą bitwy pod Grunwaldem zwożąc tarcze, miecze, stroje kobiece ówczesne, książki historyczne o powyższej tematyce oraz zegar z królami Polski. Czyli wakacje z historią nam się trafiły. Było też poznawanie przyrody oczywiście, nie zawsze łatwe. Czasami brutalne. Dzieci były świadkiem, jak kot rozprawia się z dzięciołem.. Ania to bardzo przeżyła. Skupialiśmy się też na chmurach. Jazda samochodem i wylegiwanie się w trawie sprzyjają dyskusjom, jaki to twór unosi się nad nami.
Natomiast od września zaczęła się szkoła, czyli tradycyjnie. W listopadzie, tak jak w zeszłym roku, były wojaże do Krakowa. Tym razem Ania z tatą zdobywali kopiec Kościuszki i zwiedzali muzeum Matejki. Teraz mamy adwent i zaraz święta. Świece adwentowe się palą, kartki tworzą, pierniczki lada moment będą (dzieci codziennie się pytają kiedy je zaczniemy robić), okienek kalendarza adwentowego ubywa. Na roratach byłyśmy niestety tylko dwa razy, wygrał z nami wirus. Na szczęście nadal jest trochę dni adwentu przed nami, więc ufam, że uda się jeszcze pośpiewać nam Rorate caeli.
To taki telegraficzny skrót. A na deser zapraszam w kolejnym wpisie... :)
Ja się zastanawiam kiedy nacieszyć się mężem, dziećmi , domem. Czekam na Święta , pewnie to błogogosławieństwo na nas spłymmie.
OdpowiedzUsuńPoczytytuję!