Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

26 marca 2012

Pierwsze sadzonki

Zasadziliśmy dziś rzeżuchę. Już czuć jej intensywny zapach, który kojarzy mi się ze Świętami Wielkanocnymi i z wiosną, a moje oczy zawsze bardzo raduje jej widok na naszym stole.
Każde z dzieci zasadziło swoją porcję rzeżuchy, żeby nie było odpowiedzialności zbiorowej, i żeby oboje uczyli się dbać o swoją roślinkę. I żeby uniknąć bitew, kto ma ją w danym dniu podlewać.

Przygotowałam taki oto zestaw: dwie miseczki, dwie szklanki z ziarenkami, dwie szklanki z wodą oraz sporą ilość wacików podzieloną na dwa.



Na początku Ania i Staś nalali wodę do ziarenek, by je trochę namoczyć. Nasionka lepiej się wtedy przyczepiają i szybciej rosną. Nie zostaną też "zmyte" przez spryskiwacz z miejsca, w którym były umieszczone.
Następnie dzieciaki wyłożyły wacikami miseczki. Później zwilżyły je wodą z rozpylacza i przystąpiły do wyczekiwanej czynności - układania ziarenek. Nie sądziłam, że sprawi to im aż taką radość :)


Dosyć dużo czasu zajęła im ta czynność. Byli bardzo dokładni. Chociaż w pewnym momencie zaczęłam się obawiać o ziarenka Stasia, czy w swoim zapale nasz syn nie zacznie z nich robić "zupy". Zaczął już je dosyć energicznie przyklepywać i zabierał się do mieszania, które groziło zniszczeniem misternie wykonanej konstrukcji z płatków kosmetycznych. Po wytłumaczeniu, że jeśli wymiesza wszystko razem (ziarenka i waciki) rzeżucha będzie miała problem z ukorzenieniem się, Staś zdecydował się, ku mojej radości, na skierowanie swojej aktywności na spryskiwacz. Zagoniłam go z nim do łazienki i poprosiłam, by pryskał na wannę. Oczywiście jak zwykle znalazł bardziej atrakcyjne obiekty: wiszące ręczniki, szlafrok, a ostatecznie największą zabawę miał pryskając sobie samemu w twarz :)

Ćwiczyliśmy więc przelewanie, przekładanie i mięśnie dłoni (spryskiwacz) tak potrzebne przy pisaniu :)

Tak wyglądały ziarenka ostatecznie. Zobaczymy jak dzieci będą o nie dbały i co z nich wyrośnie za parę dni. Już dziś, radując tym niezmiernie Anusię, niektóre z nich zaczęły wypuszczać małe kiełki.



2 komentarze:

  1. Chciałam Ci przekazać moje wyróżnienie dla Ciebie w blogowej zabawie :)

    http://dzielnaoliwka.blogspot.com/2012/04/blogowa-zabawa.html

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, serdecznie dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń