Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
"Uczenie się nie jest efektem nauczania.
Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy".
John Caldwell Holt
© Wszelkie prawa w zakresie kopiowania i upowszechniania zamieszczonych na tym blogu tekstów i zdjęć w celach publicznych są zastrzeżone. Teksty i zdjęcia nie mogą być publikowane i powielane bez pisemnej zgody autorki.
Jeśli chcesz coś skopiować proszę napisz do mnie: m.m.kosicka@gmail.com
Natomiast w zaciszu domowym ze wszelkich pomysłów, metod, sposobów korzystajcie proszę do woli :)

19 lipca 2011

Rok szkolny 2010/2011 zakończony. A wakacje już za pasem..

Witajcie po długiej przerwie. Stwierdziłam dzisiaj, że chyba zacznę pisać chociaż po parę zdań, bo jak tak dalej będę czekać na "odpowiedni czas" to nigdy to nie nastąpi..

Rok szkolny zakończyliśmy pięknie w czerwcu.
Jestem bardzo dumna z naszej Anusi (brawo Kochanie!). Egzamin semestralny odbył się na początku czerwca pisany razem z całą klasą oraz  pozostałymi dwiema dziewczynkami, również uczącymi się w domu. Jak zwykle w naszej Szkole było niezmiernie miło i sympatycznie. Polecam ją wszystkim edukującym domowo rodzicom. I tym szukającym dobrej szkoły również. Do Kolegium św. Stanisława Kostki naprawdę warto posłać swoje dziecko. Nie tylko ze względu na patrona ;)
Egzamin wyglądał podobnie jak semestralny: była część matematyczna i polonistyczno-przyrodniczo-społeczna oraz religia. Angielskiego w końcu nie było. A szkoda. Angielski więc Ania zdawała tylko w Early Stage, gdzie chodzi na zajęcia również do klasy pierwszej.
W części matematycznej miała Ania 3 błędy w liczeniu i jeden z określaniem stron lewa/prawa, w polskim zjadała literki - ale ocena ostateczna była bardzo dobra, z religii celująca. Więc generalnie super. Atmosfera przemiła. Dziewczynki mogły cały dzień spędzić z klasą uczestnicząc we wszystkich zajęciach. Klasa nie jest zbyt duża, liczy 11 dzieci + 3 dziewczynki w ED. W tym czasie my rodzice mogliśmy sobie sympatycznie gawędzić w pokoju nauczycielskim - gdzie dostaliśmy do dyspozycji ogromny stół, kawę, herbatę, ciasteczka. Mogły też być z nami nasze młodsze pociechy. My z tej opcji zrezygnowaliśmy zostawiając Stasia z babcią, ale pozostałe rodziny zabrały całą swą dziatwę, było wesoło :)
Na zakończeniu roku szkolnego - na który wybraliśmy się już cała rodziną - również było bardzo sympatycznie. Zachwycałam się małymi muzykami, którzy mieli swoje koncerty - byli przedstawiciele każdej z klas, jedni grali na skrzypcach, inni na fortepianie. Były też występy recytatorskie i teatralne. Jednak to muzyczna część najbardziej podobała się Stasiowi. Nasze serca też porywając. Później nastąpiło uroczyste rozdanie nagród za udział w szkolnych konkursach, wreszcie świadectwa i dyplomy. Nasza córeczka otrzymała dyplom "Bardzo dobrego ucznia" - była to dla nas bardzo miła niespodzianka - oraz książkę "Wielcy odkrywcy. Sylwetki największych podróżników i badaczy".

W między czasie odbyła się również bardzo ważna dla nas uroczystość - I Komunia Święta Ani (we czwartek 9.06). Nie było kameralnie, ponieważ Ancia przyjmowała po raz pierwszy Pana Jezusa razem z innym dziećmi z naszej parafii, jednak my obchodziliśmy tę uroczystość skromnie, w gronie tylko najbliższej rodziny i chrzestnych Ani. Nie było również prezntów z tej okazji. Świadomie zrezygnowlaiśy z tej całej otoczki, chcąc skupić się na tym co istotne. Prezenty bardzo proszę ale na imieniny, urodziny czy inne tego typu okazje :)
Chociaż jeden ważny prezent był.. Ania dostała od nas Biblię Jerozolimską, w pełni swoją, całą, już taką "dla dorosłych", a nie dla dzieci czy młodzieży. Ania był bardzo szczęśliwa.
Nasz proboszcz chcąc by dzieci w pełni mogły przeżyć ten moment, już od paru (a może nawet dłużej) lat organizuję I Komunię Świętą w trochę odmienny sposób. Pierwszy raz dzieci przyjmują Pana Jezusa we czwartek, bez fleszy, kamer i gości, tylko w gronie najbliższej rodziny, a uroczyste (już 4 z kolei) przyjęcie Pana Jezusa z zebraną całą rodziną, kamerzystami, fotografami etc. w niedzielę. Czwartek to był piękny moment, wzruszyłam się bardzo. Ponieważ Anulka była najmłodsza, więc i najniższa (dzieci były ustawiane wg. wzrostu) Pana Jezusa przyjmowała jako pierwsza. Natomiast niedziela to było trudne doświadczenie, czułam się jak na pokazie celebrytów.. W Kościele nie było gdzie szpilki wcisnąć. Ciężko było się skupić, niektórym dziewczynkom robiło się słabo. Tym bardziej jestem wdzięczna ks. Proboszczowi za ten inny sposób przeprowadzenia tej ważnej uroczystości.
Zdjęcia z niedzieli 12.06 :)





Potem było święto Bożego Ciała, w którym Ania uczestniczyła z wielką radością w inny niż zwykle sposób. Tym razem sypała kwiatki przed Panem, zwykle je zbierała.. ;).
Dla dzieci przygotowujących się na ten moment polecam książeczkę "Dzieci odkrywają Boże Ciało" Andrzeja Sochackiego. Znaliśmy już wcześniej równie świetną pozycję tego autora "Dzieci odkrywają Wielkanoc". Polecam.

Na początku lipca wyjechaliśmy na Mazury nad jezioro Pluski. Głównie padało, ale i tak było fajnie.
Czekają nas również kolejne wojaże, ale nie wszystko na raz. O tym napiszę innym razem. Czas spać. Mam nadzieję, że uda mi się również podzielić z Wami tym, co robiliśmy w ciągu drugiego semestru i w czasie wakacji bardziej szczegółowo.
Teraz pozdrawiamy ciepło!
ps. Antosia spodziewamy się ujrzeć twarzą w twarz w połowie października :)
ps2. nawet sporo tych zdań wyszło ;)

22 marca 2011

Sprawdzian - zaliczony!

I to na poziomie - cytuję - wysokim :) Ania pisała dwa testy. Jeden z matematyki, czyli ładnie mówiąc z zakresu edukacji matematycznej. Drugi z zakresu edukacji polonistycznej  i przyrodniczo-społecznej. Z matmy na 19 pkt Ania zdobyła 18,5, a z polskiego na 16 pkt miała 15,5. Tak więc merytorycznie bardzo dobrze, poćwiczyć musimy kaligrafię.
Ach, jesteśmy dumni :))))
Możemy się jeszcze pochwalić, iż zadanie z wiedzy przyrodniczej Ania zrobiła ponoć jako jedyna z dzieci poprawnie :)
Opiszę jeszcze szczegółowo, jak to wszystko wyglądało, ponieważ wiem, iż są zainteresowane tym osoby. Normalnie tzn. gdybyśmy zjawili się w terminie, Anulka pisała by razem z innymi dziećmi w klasie. Ponieważ pisanie przy prowadzonych zajęciach rozpraszało by Anię, nasza (przemiła) pani wychowawczyni zaprosiła nas do (prawie cały czas pustej) świetlicy. Mogliśmy tam sobie spokojnie usiąść. Chcieliśmy Anię zostawić samą z panią, ale mała chciała bym została z nią. Wychowawczyni nie miała nic przeciwko temu, więc mogłam sobie siedzieć i obserwować. Zenuś poszedł na spacer :) Anulka zaczęła od części matematycznej. Następnie pani zapytała się Ani czy chce mieć przerwę. Ponieważ Ania lubi bardzo matematykę i najwyraźniej nie zmęczyła się pierwszym testem, nie zdecydowała się na przerwę. Następna była czytanka. Była to dla nas nowa czytanka, chociaż powinnyśmy mieć już ją przerobioną, gdybyśmy szły równo z klasą. A jak wiecie, tak nie było. Na stwierdzenie pani, że pewnie Ania już ją zna (czytankę) pokręciłam głową. Wobec tego nauczycielka chciała zmienić tekst na inny, ale powiedziałam, że nie ma takiej konieczności, a Ancia po prostu zaczęła czytać. Potem się zastanawiałam czy dobrze zrobiłam, bo opowiadanie było dosyć trudne. Czytanka była pt. "W Białowieży". Mała miała problem z dwoma słowami, ale generalnie przeczytała ładnie i prawidłowo odpowiedziała na pytania dotyczące treści. Następnie była krótka przerwa, ok 10 min. Kolejnym zadaniem było pisanie z pamięci. Pani napisała na tablicy dwa zdania, które parokrotnie Ani przeczytała. Ania miała się im przyglądać i zapamiętać je. Gdy była już gotowa, pani starła zdania i wtedy Ania już z pamięci miała je zapisać na kartce, co też uczyniła prawidłowo. Pomijam kaligrafię.. Później był test polonistyczny. W trakcie jego pisania Ania miała ku swej wielkiej radości drugą małą przerwę (wynikającą bardziej z sytuacji, ponieważ pani musiała na chwilę wyjść). Na koniec było pisanie ze słuchu. Pani przeczytała Ani parokrotnie dwa zdania, których Ania nie widziała, tylko mogła słyszeć. Następnie gdy Ania była już gotowa, miała zapisać je na kartce.
Wszystko trwało godzinę i przebiegało w bardzo miłej i serdecznej atmosferze. Ania parę razy zwracała się do mnie ze swoimi wątpliwościami, ale nic jej nie pomagałam, tylko odsyłałam ją do wychowawczyni (dlatego właśnie wolałam Anię zostawić samą, by nie skupiać na sobie jej uwagi). Pod koniec sprawdzianu Ania zwracała się już tylko do pani, zagadując ją również na inne tematy. Wychowawczyni zaraz po napisaniu wszystkiego przez Anię szybko sprawdziła testy i mogła nam udzielić informacji zwrotnej. Tak jak już pisałam, popracować musimy nad kaligrafią. Zdajemy sobie z tego sprawę już od jakiegoś czasu, ale bardzo ciężko jest Anię zagonić do pisania (a robimy to codziennie). Zauważyłam też, że Ania nieprawidłowo trzyma ołówek, ale nic nie udawało mi się z tym zrobić. Na dodatek okazało się, że Zenuś trzyma długopis tak samo, więc rodzina stwierdziła, że się czepiam. I tu z pomocą przyszła mi pani wychowawczyni, potwierdzając moje spostrzeżenia i podpowiadając, iż są specjalne nakładki na ołówki pomagające prawidłowo układać palce. Zalecała też ćwiczenie palców innymi metodami: lepienie plasteliny, ciastoliny, wszelkie prace ręczne, nawlekanie etc. Na zakończenie pani wychowawczyni wręczyła nam książkę "Edukacja domowa w Polsce" pod redakcją Marzeny i Pawła Zakrzewskich. Czyż to nie miłe?
Udało mi się także porozmawiać z panią od angielskiego i panią od religii oraz umówić z nimi na kontakt mailowy. Wróciliśmy do domu bardzo szczęśliwi i zadowoleni.

Teraz znowu jesteśmy chorzy, tym razem dzieci, więc wybaczcie mi spóźnienie z tym sprawozdaniem ;)

Pozdrawiamy wiosennie Wszystkich Miłych Czytelników!

17 marca 2011

I Ty możesz uratować życie ludzkie!

Dzisiaj zaczyna się nowenna (9 dniowa modlitwa od 17 do 25 marca) za dzieci zagrożone aborcją. Zapraszam Was do włączenia się w tę modlitwę. W ten sposób możemy się przyczynić do uratowania życia niewinnej istotki, maleńkiego jeszcze człowieka. Do modlitwy możesz przyłączyć się każdego dnia nowenny.

Więcej szczegółów na stronie: http://www.uratujswietego.pl/

Módlmy się za dzieci, ale też za rodziców, a zwłaszcza mamy, które w swej rozpaczy, braku perspektyw, czasem niewiedzy i wpływom złych ludzi, godzą się na zniszczenie rozwijającego się w nich życia. O odwagę przyjęcia nowego życia i otoczenia go miłością, pomimo sytuacji "bez wyjścia". Zawsze jest jakieś wyjście. Trauma po aborcji jest czymś strasznym, piętnem ciągnącym się przez całe życie. Nasza modlitwa może uratować życie dziecka, ale też życie mamy. Kobieta "po" nigdy już nie jest taka sama..

Dla cierpiących mam: blog i rekolekcje.

9 marca 2011

Święta Czterdziestnica,

liturgiczny okres czterdziestodniowego przygotowania Paschy lub po prostu Wielki Post (WP) rozpoczęliśmy w dzisiejszym dniu. Bardzo mi się te dwie pierwsze nazwy podobają.
Posypaliśmy dziś głowy popiołem na znak publicznej pokuty, która jest odpowiednikiem greckiego słowa "metanoia" czyli wewnętrzna przemiana człowieka. Mam nadzieję, że uda nam się w tym okresie dokonać takiej wewnętrznej, duchowej przemiany. Jak to powiedział nasz ksiądz Sylwester, post ma polegać na tym by wyrzec się, zaniechać, przerwać wszystko to, co nam nie pozwala na wzrost duchowy, co nas zniewala. Wszelkie nałogi (internet, TV, alkohol oczywiście itp.) ale też niezdrowe, złe (a nawet grzeszne) relacje, te nawyki i sposoby zachowania, które prowadzą do naszego wyniszczenia, śmierci naszego człowieczeństwa i uśpienia naszego sumienia.
Zapraszamy też do specjalnego przeżywania WP nasze dzieci. Korzystając z podpowiedzi Linum oraz strony Lacy stworzyłyśmy z Anią kalendarz wielkopostny. Każdego dnia WP przyklejamy w nim serce na znak, iż Pan Jezus przeszedł swoją Męką i Śmierć na znak swojej wielkiej Miłości do nas. Zaproponowałam też Ani "Wielkopostne Ziarenka". Jest to odmiana słodkich fasolek w trzech kolorach wkładanych przez dzieci do słoiczka oznaczających modlitwę, post i jałmużnę (czyli uczynki miłosierdzia). Do szklaneczek wsypałyśmy ziarna fasoli, grochu i cieciorki, by nie było pokusy podjadania ;) Ania była bardzo szczęśliwa kiedy wieczorem znalazły się w słoiku ziarenka z każdego rodzaju. Planuję też zrobić pudełko, pojemnik z rzeczami, których odmówimy sobie w czasie postu. Na wieczku będzie napis "W Wielkim Poście żegnajcie... na Wielkanoc witajcie!". Mam również nadzieję, że uda nam się zrobić (co piątek najlepiej) naszą domową Drogę Krzyżową. Na dzisiaj tyle. Jutro postaram się wkleić zdjęcia.

ps. Potrwało to troszkę dłużej niż jeden dzień, wybaczcie.. fotki znajdziecie tutaj.

6 marca 2011

Rotawirus

Dopadło nas to choróbsko. Stasia w poniedziałek, Anulkę i mnie we wtorek, Zenia we czwartek, a moja mamę w piątek. Wszystkich po kolei. Cieszę się, że mama była z nami. Bez niej nie dalibyśmy sobie rady. Przykro mi tylko, że ją też ten wirus dopadł. Bardzo jest zaraźliwy. Okropnie wykańcza. Staś przeszedł atak najlżej, Ania i ja.. cóż, było fatalnie. Nie będę się wdawać w szczegóły.. Dla niezorientowanych, objawy to: wymioty, biegunka i wysoka gorączka. Zenuś i mama na szczęście ciut lżej to przeszli.
W związku z powyższym na sprawdzianie się nie stawiliśmy. Mamy następny termin - 16 marca.
Na szczęście choróbsko to trwa krótko: dwa, trzy dni. Już praaawie zapomnieliśmy.. Próbujemy wracać do normalności :)

A na zakończenie radosna nowina. Będzie nas więcej! :) Szczegóły obok - po lewej stronie na blogu :)

26 lutego 2011

Sprawdzian semestralny

Znowu się opuszczam w pisaniu wybaczcie.. Choróbska nas nie opuściły, ja znów (dwukrotnie), mąż raz, dzieci też po razie. W sumie ciągle ktoś jest chory. Ale odbija się to wyraźnie na moim pisaniu tutaj.. Mam 5 zaczętych postów, by tematów nie zapomnieć, ale one powoli się dezaktualizują.. Czas leci.
Dodatkowo zaskoczyła nas informacja, którą otrzymaliśmy drogą mailową 7 lutego, o sprawdzianie semestralnym zaplanowanym na 3 marca. Cóż lepiej późno niż wcale ;) Najpierw się ucieszyłam, ponieważ sama myślałam o takiej wcześniejszej weryfikacji naszego domowego uczenia się w szkole. Jednak później trochę się zdenerwowałam, ponieważ klasa Ani idzie innym torem nauki niż my. Tu z pomocą przyszedł mi mój ukochany małżonek stwierdzając, że będzie to taki test czy ED "działa". Przecież nie chodzi nam o to, by powielać materiał przerabiany w szkole, ale by go poszerzać i prowadzić w sposób autorski i dostosowany do ucznia. W związku z tym nasza praca wygląda inaczej niż ta w szkole. Często w trakcie lekcji "rodzi się " jakiś temat, za którym podążamy z Anią i nie zawsze zaplanowane na dany dzień ćwiczenia są wykonane. Podążam za tym co Anię pociąga, ponieważ chcę wykorzystać jej ciekawość i żywą uwagę do danego tematu w konkretnej chwili. Ma to na celu budzenia w niej ciekawości świata, która przecież jest czymś naturalnym i na pewno jest już obudzona, ważne by jej nie stłamsić.
Skutkuje to tym, że teraz się zastanawiam, czy fakt, iż nie przerobiłam podręcznika i zeszytu ćwiczeń do stron jakie zostały przerobione przez nauczyciela w szkole, sprawi, że Ania będzie miał problem na sprawdzianie..
Z drugiej strony, gdy sama spojrzę na to co nasza córeczka już potrafi to jestem zadowolona. Ania już pięknie czyta. Pomogły tu pewnie codzienne 15-minutówki czytania wieczorem z tatą (oprócz czytania w czasie lekcji ze mną, prawie każdego dnia). Ostatnio na tapecie jest "Pan Kuleczka" Wojciecha Widłaka. Ania już bez problemu czytała wszystkie teksty z podręcznika, ale gdy próbowaliśmy ją namówić do czytania (nie tylko przeglądania) innych książeczek, nie bardzo chciała, twierdziła np. że są za małe literki. Piętnastominutówki bardzo nam tu pomogły. Parę dni temu tata zasnął przy usypianiu Stasia, a ja miałam jeszcze stertę garów do pozmywania, więc nie było komu poczytać do kolacji, poradziłam Ani by sama sobie poczytała. I.. udało się! Ancia była tym bardzo podekscytowana, co chwilę do mnie krzyczała, "Mamo, mamo, zobacz już tyle przeczytałam! Już przeczytałam cała stronę! Jestem na drugiej!". W sumie przeczytała 4 strony tekstu z "Basi i Bożego Narodzenia". Chyba załapała bakcyla. Cieszę się :)
Z pisaniem w sumie nie ma też większych problemów, poza nie przerobieniem jeszcze wszystkich literek.. ekhym.. Chociaż przecież Ania je już zna, tylko nie pisałyśmy ich w ćwiczeniach szkolnych. Teraz trochę nadrabiamy. Dziś przerabiałyśmy "ś" i "si". Zostały nam: ć, ci, ź, zi, ń, ni, dź, dzi, dż by dogonić szkołę. Tylko czy warto robić to w tempie przyspieszonym (w związku z czym męczącym) "bo jest sprawdzian" ? Wydaje mi się, że nie.
Muszę córcię także pilnować, by w pisaniu była dokładna, ponieważ gdy Ani się nie chce, to łączenia literek są w opłakanym stanie, ale to jest kwestią ćwiczenia. W związku z czym ćwiczymy, ćwiczymy, ćwiczymy..
Jeśli chodzi o wiedzę ogólną czy przyrodniczą, to tym się nie martwię.
Z matmą jesteśmy do przodu. Matematykę Ania uwielbia i bardzo chętnie pisze wszelkie zadania, ćwiczenia etc. Popracować trzeba tylko oczywiście nad "kształtnością" cyferek.
Zatem 3 marca okażę się, na ile nasza edukacja domowa spełnia wymagania szkoły, do której jest zapisana Ania.

Niedługo, mam nadzieję, napiszę dokładniej co ciekawego (lub nie) robiliśmy w ostatnim czasie.

6 lutego 2011

Anatomiczny atlas ciała w 3D

Google stworzył anatomiczny atlas ciała w trójwymiarze. Postać człowieka można oglądać z każdym z układów oddzielnie lub wszystkimi na raz, począwszy od skóry, warstw mięśni, układu kostnego, krwionośnego, nerwowego, pokarmowego, oddechowego itd. Każdy wybrany narząd, mięsień, arterię czy gruczoł możemy analizować w powiększeniu. Jeśli nie wiemy, gdzie interesująca nas część ciała się znajduje, należy wyszukać ją w wyszukiwarce (po angielsku). Podświetla się ona wtedy mocniejszym kolorem. Możemy również kliknięciem zaznaczyć interesujący nas fragment, następnie kontemplować już zidentyfikowany obiekt w 3D :)


By móc korzystać z atlasu konieczne są przeglądarki Google Chrome 9 Beta lub Firefox 4.Ob1 czyli najnowsze.



Wcześniejszym narzędziem zapewne Wam znanym jest jest Google Erth.



ps. po obejrzeniu ciała człowieka w 3D Ania stwierdziła, że "wyglądamy okropnie".. :)